Igor Girkin: W jaki sposób prezydent W. Putin przeszkadza ministrowi S. Szojgu w pokonaniu Ukrainy?

Poniżej tekst w jakimś stopniu powiązany z poprzednim tłumaczeniem (Andriej Morozow: Pół roku Specjalnej Operacji Wojskowej i …?) i potwierdzający główne tezy militarne tam zawarte. Tekst I. Girkina nie jest przesadnie interesujący jako podsumowanie sytuacji na froncie (ta praktycznie nie zmieniła się od 3 tygodni, zmiany terenowe dochodzą do 5 km), ale jako zwrócenie uwagi na coś „małego” co dzieje się w tle i mówi więcej niż by się chciało przypuszczać (powiem dosadnie – mówi więcej niż I. Girkin ośmiela się napisać). O co konkretnie chodzi?

Otóż po rosyjskim internecie „ktoś” rozpuszcza pogłoskę, że „hamulcowym” mobilizacji jest sam W. Putin, a S. Szojgu walczy o zwycięstwo i o mobilizację. I. Girkin uznaje, że jest to jakaś próba ratowania się pana Szojgu, murowanego kandydata do „odstawki” – a może nawet – wieloletniego wyroku. Miałbym jednak inną hipotezę. Jeśli w FR dojrzewa jakiś „przewrót pałacowy”, to ważnym jego elementem jest zrzucenie winy za całą ukraińską „sytuację” na W. Putina, tak, by diadochowie z jego otoczenia przejęli władzę nie obciążeni odpowiedzialnością za przebieg SWO. Taka narracja może padać na bardzo podatny grunt, ponieważ, mimo że poparcie W. Putina w oficjalnych sondażach przekracza 150-180%, realne nastawienie społeczeństwa do niego może właśnie stawać się dość … powiedzmy … ambiwalentne.
W tym kontekście, jeśli moje podejrzenie jest słuszne, zaprezentowany przez I. Girkina niepozorny fakcik oznacza, że istnieje „nieznany ośrodek”, który przygotowuje grunt pod prezydenturę pana Szojgu.

Ale jeśli to hipotezy zbyt jeszcze śmiałe i szalone dla kogoś – proszę je całkowicie zignorować i zapoznać się z tekstem I. Girkina, który tak niedorzecznych pomysłów nie prezentuje, trzymając się trzeźwej i „bezpiecznej” strony faktów.


Autor: Igor Girkin „Strielkow” (Игорь Гиркин)
Tytuł: W czym „najwyższy” przeszkadza „sklejce” (В ЧЕМ ВЕРХОВНЫЙ МЕШАЕТ ФАНЕРНОМУ)
Opublikowano: 2022.06.07
Tłumaczenie i komentarze: Światowid, swiatowid.video.blog
Źródło: kanał telegram, wpisy 1, 2].

W czym „najwyższy” przeszkadza „sklejce”

W ciągu ostatnich kilku tygodni pojawił się i szerzy się coraz bardziej w internecie temat o umownym tytule: „Szojgu nie jest niczemu winien, stara się ze wszystkich sił wygrać wojnę (nalegając na przeprowadzenie niezbędnych do tego działań mobilizacyjnych), ale przeszkadza mu w tym osobiście Putin”. Najwyraźniej – ten temat jest na siłę wrzucany i przepychany. I, w szczególności, otrzymał on nową siłę napędową teraz, gdy Ramzan Achmadowicz powtórzył swoją gotowość „do szybkiego zdobycia Kijowa w każdej chwili, jeśli tylko będzie taka możliwość” (cytuję blisko sensu wypowiedzi, niedokładnie).

Moje najgłębsze sympatie do rosyjskiego ministra obrony (momentami urastające do entuzjastycznego uwielbienia) są powszechnie znane, a od jeszcze bardziej histerycznego uwielbiania prezydenta powstrzymuje mnie od pół roku tylko twardo przestrzegane postanowienie: „nie … póki nie zakończy się wojna”. Niemniej uważam się za uprawnionego do próby pełnienia roli „arbitra” (nie uważajcie, że to bezczelność!) w tym (słowami Witalija „Afryki”) „tańcu cieni na popiołach”, który próbuje nam zaprezentować anonimowa siła stojąca za wspomnianymi „wstawkami”.

Bardzo krótko o obecnej sytuacji militarnej:

1. Trzeci („skuteczny” – R. A. Kadyrow) etap SWO płynnie przeszedł w czwarty („ratowanie ludności cywilnej” poprzez spowolnienie tempa operacji – osobiście S. K. Szojgu) w ciągu zaledwie trzech tygodni od jej rozpoczęcia; [Ś.: skończyła się piechota …]

2. W rzeczywistości cała „skuteczność” III etapu zakończyła się nieznaczącymi (ale kosztownymi) postępami taktycznymi pod Donieckiem, zakończonymi zdobyciem PGT Peszki [PGT: Посёлок городского типа – osada bez praw miejskich, ale spełniająca niektóre kryteria zaszeregowania do kategorii miast]. Na froncie chersońskim nastąpiła „wymiana” – nasi posunęli się o 5 km na Nikołajew [Николаев] ze Snigirowki [Снигиревка], Ukraińcy zdobyli dwie wioski i przyczółek na rzece Inuglec [Инуглец] między Snigirowką [błąd – prędzej Andriejewką i Łozową: Андреевка, Лозовая] a Dawidwym Brodem [ Давыдовым Бродом]. Również na innych frontach linia frontu była w zasadzie bez zmian.

3. Wróg latem gwałtownie (wielokrotnie) zwiększył liczbę uderzeń rakietowych i dronów na głębokie i bliskie tyły Sił Zbrojnych RF i Sił Zbrojnych ŁDNR, osiągając coraz większe sukcesy, obecnie całkiem porównywalne (w szkodach) z uderzeniami rakietowymi na jego własne terytorium, przyjmowanymi od Sił Zbrojnych RF od początku SWO. Tym samym – i pod tym względem – Siły Zbrojne RF utraciły swoją „wyłączną przewagę”, natomiast AFU osiągnęły pewien parytet [Ś.: w jakimś stopniu „nadgoniły”, zrównały się w tym obszarze z armią FR]. Smutne, ale prawdziwe.

Na podstawie powyższego można stwierdzić, że rosyjskiemu dowództwu nie tylko nie udało się pokonać AFU, ale nawet całkowite wyparcie sił wroga z terytorium DNR zostało zdegradowane do kategorii „mrzonek”. Jasne jest, że nowe próby ofensywne będą podejmowane i mogą nawet doprowadzić do nowych sukcesów taktycznych, ale – w sumie – na froncie panuje równowaga. A „szala wagi” po stronie AFU teraz bardzo powoli, ale nieustępliwie przeważa nad stroną rosyjską.

Obie strony mają problemy z uzupełnianiem oddziałów i ich rosnącą demotywacją, ale przy ogólnej przewadze liczebnej AFU, problem ten jest dla nich mniej krytyczny niż dla Sił Zbrojnych RF.

Inna sprawa, że Federacja Rosyjska rzeczywiście jeszcze nie zdecydowała się na walkę pełnymi siłami i nawet nie próbowała przeprowadzić ograniczonych działań mobilizacyjnych na froncie i tyłach, co (teoretycznie, a na pewno nie w jednej chwili) może ostro przechylić szalę na naszą korzyść.

A teraz faktycznie wróćmy do rzekomo istniejącego „ostrego wezwania” naszego ulubionego ministra, by „osiągnąć tę właśnie mobilizację” i jego „wysiłków”, by przekonać „nieugiętego Najwyższego Przywódcę” do jej ogłoszenia.

Uważam tę wersję za całkowite i absolutne kłamstwo. Choćby nawet patrząc na to, jakie działania prowadzi teraz resort obrony, żeby uzupełnić wojska – bez mobilizacji. I właśnie teraz zamiast uzupełniać niezwykle zmęczone i już dobrze ostrzelane (tj. nauczone walczyć w obecnych trudnych warunkach) jednostki frontowe (co mogłoby radykalnie podnieść ich morale i skuteczność bojową w ogóle), ministerstwo pana Szojgu gorączkowo tworzy we wszystkich regionach Rosji „ochotnicze tak zwane ‚bataliony'”, które po dotarciu na front niechybnie zostaną albo zniszczone w pierwszych walkach (tak jak teraz nasze wojska biją rzucane przez dowództwo wroga pod nasze uderzenia „bataliony terytorialne”) [koniec cz. 1 / cz. 2], albo nieuchronnie poniosą one ogromne, nieuzasadnione straty – po prostu z powodu ogólnego „surowego” i niedoświadczonego personelu. I nie ma żadnej gwarancji, że po tych „surowych lekcjach” i ogromnych stratach „tak zwani ochotnicy” nie zaczną się rozpraszać (stawać się „pięćsetkami” [Ś.: status w sprawozdawczości jednostek o stratach: „500” – straty osobowe w związku z zerwaniem kontraktu]) znacznie szybciej niż to się dzieje teraz z CzWK [ЧВК – prywatne przedsiębiorstwa wojskowe: najemnicy typu „Wagner”, „Reduta” itp.] i liniowymi jednostkami kontraktowymi.

Więc mamy tu do czynienia albo z „zaawansowanym kretynizmem”, albo… sabotażem, o którym wielokrotnie wspominałem. (zgadzam się co do możliwości współwystępowania i „symbiozy” obu tych motywów).
Ale przyjmijmy, że mówimy po prostu o postępującym idiotyzmie i pragnieniu całkowicie nieskutecznej wierchuszki armii, aby „po prostu stworzyć jak najwięcej stanowisk pułkowników i generałów w dowództwach/sztabach”. Niech tak będzie.

Ale w przypadku mobilizacji nasze rosyjskie społeczeństwo stanie przed uzasadnionym pytaniem: „Jak to możliwe? Bijemy wszystkich od pół roku!? I nagle potrzebna jest mobilizacja? Konaszenkow przez cały ten czas nas okłamywał?!!!”. Na to pytanie , chcąc nie chcąc, trzeba będzie odpowiedzieć. I do tego, żeby zrobić „wnioski organizacyjne”. A pierwszym kandydatem do „wniosków organizacyjnych” będzie, jak myślicie, kto? Konaszenkow? – Niemożliwe!

A może – jak sądzicie? – sam Władimir Władimirowicz wystąpi w telewizji i poprosi o „odnoszenie się ze zrozumieniem”, sam biorąc winę na siebie? – Bardzo w to wątpię.

Pierwszym i głównym kandydatem do „wylotu” będzie z pewnością Siergiej Kużugietowicz. „Za całokształt zasług”, że tak powiem… Wypomni mu się wszystko – i „2000 dronów”, i „niezrównane” czołgi / samoloty / rakiety (w ilościach policzalnych na palcach), i niesamowity dobór wyższej kadry wojskowej, i ogólne zaopatrzenie wojsk, itd. itp.

Czy takiego zakończenia chce nasz wspaniały minister? – Wątpię. Dlatego jestem praktycznie pewien, że do końca będzie „ciągnął kota za ogon” [trzymał się stołka], meldując prezydentowi, że „jeszcze trochę, jeszcze trochę – a wróg pęknie i poprosi o pokój”! Nie trzeba nic robić, co więcej jest to niebezpieczne! Poradzimy sobie z siłami, które mamy, tylko bądźcie cierpliwi! I – ponieważ nasz prezydent ma jak największą skłonność by „nic nie robić i czekać, aż samo się stanie …” – takie zapewnienia padają na podatny grunt. Cóż, myślę, że jest właśnie tak….

I owszem, – jeśli przez chwilę sobie wyobrazimy, że Siergiej „jak lew walczy o narodowe interesy państwowe Rosji” i codziennie relacjonuje prezydentowi pełną prawdę o tym, co dzieje się na froncie, dodając słowa: „Wzywam do natychmiastowej mobilizacji, póki nie jest za późno!”. – to dlaczego – jako najpoważniejszego i najbardziej oczywistego argumentu – nie użył podania się do dymisji, nie chcąc wziąć odpowiedzialności za zbliżającą się katastrofę? (Przypominam, że – w moich oczach – sama „przeciągająca się wojna na tzw. Ukrainie” była i będzie katastrofą, która może doprowadzić do upadku Federacji Rosyjskiej, o czym wielokrotnie pisałem na przestrzeni lat).
A zaraz po dymisji Siergiej Kużugietowicz, jako wytrawny polityk (nie jest przecież wojskowym, prawda?), mógł („cały w bieli”) wejść na platformę medialną i żałobnie oświadczyć: „Zrobiłem, co mogłem, ale – ponieważ nie udało mi się przekonać Władimira Władimirowicza do mobilizacji i wprowadzenia stanu wojennego – ‚umyłem ręce'”!

Ale Siergiej Kużugietowicz nigdy tego nie zrobi. Bo dla niego słowo „honor” to nic więcej jak abstrakcyjne pojęcie, natomiast słowo „władza” to rzecz bardzo zrozumiała i namacalna. A poświęcenie władzy w imię jakiegoś „honoru” nawet nie przyszłoby mu do głowy, podczas gdy brakuje mu mózgu, by w jakikolwiek przekonujący sposób „grać uczciwie”.

Jedna myśl w temacie “Igor Girkin: W jaki sposób prezydent W. Putin przeszkadza ministrowi S. Szojgu w pokonaniu Ukrainy?

Dodaj komentarz