Czy prymas Wyszyński był politycznym analfabetą i głupcem, czy też świadomym że głosi brednie cynicznym łotrem, manipulującym naiwnymi katolickimi owieczkami dla celów politycznych kościoła rzymskokatolickiego? [Dopisek po latach: Wyszyński przez cały okres PRL prowadził politykę emocjonalnego konfrontowania społeczeństwa z władzami, tworzenia takich nastrojów społecznych i takiego konsensusu w kwestiach historycznych, by możliwie najbardziej delegitymizować socjalistyczne władze i jak najbardziej poszczuć Polaków na ZSRR. Kościół pod światłym przywództwem (niestety nie dla narodu polskiego, lecz interesów Watykanu) prymasa wspierał wszelkie środowiska jawnie lub potencjalnie opozycyjne wobec PRL i ZSRR, w tym oczywiście żydowskie środowiska trockistowskie (rzecz jasna „cudownie nawrócone” niczym Luna Brystygierowa), z których wyrósł najpierw KOR, a potem „Solidarność”. Wiele mówi się i pisze o „realizmie” Prymasa. I owszem – wykazał się on realizmem, kiedy zobaczył, że dekady jego głupiej polityki i propagandy doprowadziły nieszczęsny naród polski do takiego stanu umysłowego rozchwiania (zręcznie wyzyskanego przez trockistowskie dzieci „puławian”, wydziedziczone w 1956r. i 1968r.), że groźba nowego „Powstania Styczniowego” czy jatek w stylu Budapesztu 1956r. jest bardzo realna. Był więc Wyszyński strażakiem, który gasił pożar, który sam wywołał. Ot, katolicki realizm na miarę „santo subito” prymasa „tysiąclecia”.]
Nie cenię przesadnie tygodnika „Przegląd”, szczególnie z powodu jego odchyleń anty-antysemickich i zinfiltrowania przez (jak się zdaje polskojęzyczną) „liberalną lewicę” (której „lewicowość” sprowadza się do feminizmu, postaw proimigranckich, pro-LGBT i okazjonalnego kajania się w imieniu Polaków za niemiecką zbrodnię w Jedwabnem), niemniej w sferze odkłamywania historii II Wojny Światowej i mitu tzw. „żołnierzy wyklętych” trafiają się tam wartościowe teksty. Na marginesie jednego z nich pojawia się „perełka” odnośnie katolickiego umiłowania prawdy („prawda nas wyzwoli”) przez znany „autorytet” kościoła rzymskokatolickiego, prymasa Wyszyńskiego (znanego też z głupawego wychwalania samobójczych rzezi pokroju Powstania Styczniowego* i Powstania Warszawskiego**, dzięki czemu w kwestii tych absurdalnych rzezi katolickie owieczki mają dokumentnie nababrane w główkach). Poniżej interesujący epizod z dziejów „Tygodnika Powszechnego”:
Do artykułu Eugeniusza Guza „Ocalenie Jasnej Góry” (PRZEGLĄD nr 5) należy się pewne uzupełnienie. Około roku 1967 (?) zgłosił się do „Tygodnika Powszechnego” Borys Polewoj i opowiadał o tym, jak Niemcy, wycofując się, zaminowali bombami lotniczymi Jasną Górę. Polewoj miał dowodzić jednostką saperską, która owe bomby unieszkodliwiła. Mnisi z wdzięczności podarowali mu miniaturę obrazu Matki Bożej Częstochowskiej i kawałek zabezpieczającego go welonu. Przedmioty te pokazał w redakcji. Jerzy Turowicz przeprowadził wówczas z Polewojem obszerny wywiad, który jednak został zdjęty na skutek protestu kard. Wyszyńskiego, argumentującego, że „nie będą Polacy zawdzięczać świętości Armii Czerwonej”. Jako ślad tych wydarzeń pozostał, o ile pamiętam, list mojego ojca do redakcji i bardzo mętna odpowiedź ojców paulinów. Rzecz wywołała nawet krótkotrwałe ochłodzenie stosunków między redakcją „TP”, niebacznie napomykającą o „prawdzie historycznej” a księdzem prymasem.
Ludwik Stomma
Przegląd nr 7 (1049), 10-16.02.2020, str. 5.
Komentarz: to jest tylko mała ilustracja katolickiej troski prymasa Wyszyńskiego o prawdę tam, gdzie tej prawdzie jest nie po drodze z jego linią polityczną.
Źródło: polemika Wyszyńskiego z redaktorem „Tygodnika Powszechnego” Stanisławem Stommą na temat sensu powstań niepodległościowych wygłoszona 27 stycznia 1963 w stulecie powstania styczniowego.
Komentarz: Powstanie Styczniowe było z góry oczywistą militarną klęską, jego efektem była katastrofa polityczna (upadek całego zainicjowanego przez Wielopolskiego procesu politycznego odzyskiwania suwerenności utraconej po Powstaniu Listopadowym) i ekonomiczna (konfiskaty i licytacje majątków ziemskich prowadzące do przejmowania za półdarmo ziemi przez Żydów). Ksiądz Wyszyński brał się za politykę, której nie rozumiał, z perspektywy „licytowania się na szlachetność”, „porywy serca” itp. banialuki. Polityka to sztuka „mierzenia zamiarów na siły”, bo konsekwencje przeceniania swoich sił są tragiczne i krwawe. Jeśli ktoś tego nadal nie rozumie po doświadczeniach lat 1863 i 1944, jest beznadziejnie głupi i powinien zostać pozbawiony możliwości mącenia ludziom w głowach.
Opis: z wypowiedzi prymasa 1 sierpnia 1979.
Źródło: Andrzej Gałka (red.), Świadectwa powstania warszawskiego 1944, wyd. Kuria Metropolitalna Warszawska, Warszawa, 1988, s. 10.
Komentarz: „ojczyzna” nie doszła w ogóle do głosu w żadnych „układach międzynarodowych”, więc argument, jakoby „doszła do głosu” dzięki samobójczemu Powstaniu Warszawskiemu jest absurdalny. Efektem Powstania Warszawskiego były jedynie straty w ludziach i straty materialne. Oraz w pełni zasłużone bankructwo polityczne rządu londyńskiego i władz podziemnych. Powstanie Warszawskie dobitnie wykazało nicość intelektualną i słabość marionetkowego „rządu londyńskiego” i jego krajowej ekspozytury (jak również, po latach – nicość intelektualną „prymasa tysiąclecia”).
P.S.
Wybór, czy prymas Wyszyński był politycznym analfabetą i głupcem, niczego nie pojmującym z historii najnowszej narodu polskiego, czy też świadomym że głosi brednie cynicznym łotrem, manipulującym naiwnymi katolickimi owieczkami dla celów politycznych kościoła rzymskokatolickiego (a nie – narodu polskiego) pozostawiam refleksji czytelników.
BĘDĄC w USA czytałem w kalendarzyku nacjonalistów ukraińskich z 1968 r. hymnu drugą zwrotkę było wydrukowane ,,,budiem riezać LACHÓW I MOSKALI – będziemy mordować Polaków i Rosjan ,jak dzisiejsze polskie . głąby o tym nie wiedzą
PolubieniePolubienie
chamski artykuł w którym wychodzi nienawiść i złe intencje autora
PolubieniePolubienie
Nie, to artykuł zdzierający z Wyszyńskiego maskę osoby inteligentnej i polskiego patrioty. Pod spodem ukazuje się prawdziwe oblicze – prymitywnego doktrynera i manipulatora, grającego na uczuciach patridiotycznych głupców.
Wszystko, co Wyszyński mówił i robił było skierowane wyłącznie na korzyści polskiej franczyzy biznesu watykańskiego – i na niszczenie PRL, jedynego państwa narodu polskiego jakie naród polski kiedykolwiek miał. Tylko żeby to zrozumieć trzeba nie mieć klapek na oczach.
PolubieniePolubienie
Ty oczywiście tych klapek nie masz i musisz wszystkich wkoło wyzywać. Polska nie istnieje od prl, wcześniej istniała i miała się dobrze ale trzeba poczytać historię Polski od początku a nie założyć klapki na własne oczy i wypisywać głupoty. Wszystko co Wyszyński mówił było obroną godności każdego człowieka, Twojej także. Nie kieruj się nienawiścią to zaczniesz więcej widzieć co dobre, a co złe. Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Nie, ja klapek nie mam. Ani tych, które nakłada jasełkowy patridiotyzm, ani tych, które nakłada wiara w bajki o bogu-ojcu chrześcijan (żydowskim JAHWE) i rabinie Chrystusie, który niczym faraonowie Egiptu uzurpował sobie boskość. Stąd nie mam żadnej taryfy ulgowej dla głupców lub cynicznych łotrów, którym się zdaje, że przywdziewanie fikuśnych strojów daje im prawo do sterowania świadomością narodu polskiego.
Wszystko, co Wyszyński robił było prywatną wojną z „komunizmem”, wojną, w której instrumentalnie wykorzystywał zarówno historię narodu polskiego (patrz tekst wyżej) jak i śmieszne w kontekście konfrontacji kapitalizmu z socjalizmem bredzenie o „godności każdego człowieka”. Śmieszne z perspektywy czasu, który pokazał, gdzie ta „godność” znalazła się po 1989r. I tragiczne, jeśli zważyć estymę, jaką darzył Wyszyński kapelana-politruka katów pracujących na usługach Pinocheta – niesławnego księdza „profesora” Michała Poradowskiego. I jeszcze jedno – moja ocena zarówno Wyszyńskiego, jak i Poradowskiego to nie efekt jakiejś „nienawiści”, tylko WIEDZY o tych ludziach i ich realnie zbrodniczej (w wymiarze narodowym) działalności.
PolubieniePolubienie