Elity polityczne III RP – miernoty i karierowicze czy …?

Artykuł „Wybitni polscy przywódcy dzisiaj – zdrajcy i zbawcy?” pana piszącego pod pseudonimem „Wawel” jest chyba najdziwniejszym jak dotąd tekstem tego autora. Elity polityczne III RP traktowane są przez autora w taki sposób, jakby były one elitami narodu polskiego. Autor pisze z założeniem, że okrągłostołowe elity rządzące III RP wyłoniły się z czy też przynależą do narodu polskiego. Następnie autor wyjaśnia, że szkodliwość ich działań nie wynika bynajmniej z braku poczuwania się do odpowiedzialności za los narodu polskiego (skądinąd – w pełni zrozumiałego). Wynika z niskiego poziomu intelektualnego i moralnego tychże elit. To ciekawe ćwiczenie intelektualne. Stawia sobie pan „Wawel” zadanie: jak wyjaśnić los Polski po 1989 roku? Samoograniczenie: uzasadniając działania kierownictwa politycznego (podejście naiwne – widzimy tylko aktorów z pierwszego rzędu, a nie – reżysera) nie wolno robić odwołań do kwestii lojalności etnicznej tego kierownictwa. Oczywiście także do wynikającego stąd konfliktu interesów ze zbiorowością rządzoną.

O mechanizmie kreowania elit i opinii społeczeństwa o nich pisze pan „Wawel”:

Porażka, błąd, uśpienie narodu (…) stały się powodem, że ze zwykłych, przeciętnych polityków robimy herosów. Jako naród, a zwłaszcza jako elity okazaliśmy się tak mali, że robimy wielkość z normalności. Lech Kaczyński, Jan Olszewski i dzisiaj Jarosław Kaczyński – to nasza odpowiedź na kompromitację elit w okresie okrągłego stołu. Kiepska to odpowiedź.

Autorytety tak miałkie jak te powyżej nie pojawiłyby się, gdyby nie były kreowane medialnie. Nie wnikam kto kreuje i w jakim celu. Przekaz „X wielkim człowiekiem był” płynie od mediów i „dyżurnych autorytetów” w lud, a nie od ludu do ludu. To nie my („ciemny lud”) kreujemy te autorytety.

W sprawie mitu Olszewskiego polecam wypowiedź A. Słomki: Mit rządu Jana Olszewskiego (niestety fatalna jakość audio, ale warto odsłuchać; Olszewski był bezsilnym figurantem na czele zbieraniny okrągłostołowej).

W kwestii autentycznie naszej odpowiedzi na „kompromitację elit w okresie okrągłego stołu” (spontanicznej reakcji Polaków) – to była nią Samoobrona A. Leppera, starannie zniszczona właśnie przez elity Okrągłego Stołu. Metody niszczenia: podkupywanie posłów (sławna taśma R. Beger, która nagrała A. Lipińskiego z PiS), afera gruntowa (zlecona przez J. Kaczyńskiego prowokacja M. Kamińskiego wymierzona w A. Leppera, polecam trzeci akapit tekstu S. Michalkiewicza Prowokacja policyjna ), seksafera (prowokacja wymierzona w A.Leppera i S.Łyżwińskiego, ale dla odmiany firmowana przez „Gazetę Wyborczą” i środowiska PO, polecam S. Michalkiewicz, Bladźstwo i tolerancja), wreszcie – wyeliminowanie A. Leppera poprzez … „samobójstwo”.

Z „zupełnie niepojętych” przyczyn elity rządzące III RP nie mają żadnej innej wizji Polski niż uczynienie z niej południowoamerykańskiego (dyktatura, „wolny rynek”, nędza mas) wasala USA albo niemieckiej kolonii (Mitteleuropa wg Cesarstwa Niemieckiego). Niezależnie od tego, czy dany podzbiór elit III Rzeczypospolitej agituje za podległością USA (i Izraelowi) czy Niemcom (tu w pakiecie jest likwidacja państwowości i tożsamości narodowej), wspólna jest im operetkowa, karykaturalna wrogość wobec Rosji. Ta wrogość jest posunięta tak daleko, że blokowane są obustronnie korzystne inicjatywy gospodarcze, nawet za cenę olbrzymich strat ekonomicznych i politycznych. Dobrze ilustruje to np. trwające dekadami uniemożliwianie Rosji budowy gazociągów i ropociągów przez teren III RP, zakończone spektakularną katastrofą dla narodu polskiego, czyli niemiecko-rosyjskim przedsięwzięciem Nordstream. Dlaczego katastrofą? Dlatego, że trwale tracimy (realne lub potencjalne – obojętne) zyski z tranzytu, a z czasem możemy być uzależnieni od tranzytu rosyjskiej ropy i gazu przez terytorium Niemiec.

W sytuacji, gdy USA i Niemcy, bazując na elitach o okrągłostołowym „rodowodzie”, dążą do bardzo daleko idącej redukcji suwerenności Polski, należy się zastanawiać, z kim ewentualnie można zawrzeć sojusz, aby te plany naszych „sojuszników” i „przyjaciół” pokrzyżować. To jest realne pytanie dla realnych polskich elit. Sprawa ustawy 447 wskazuje na to, że celem USA jest uczynienie z Polski państwa dwunarodowego, w którym Polacy będą już oficjalnie narodem drugiej kategorii. Naciski wywierane przez Niemcy w kwestii przyjmowania imigrantów świadczą o tym, że celem Niemiec jest nie tylko wydrenowanie polskiej siły roboczej z III RP, ale także zmiana struktury etnicznej tego fragmentu Mitteleuropy. Niemieckie i „amerykańskie” media (i „fundacje”) walczą w III RP z „homofobią”, „rasizmem” i „nacjonalizmem”. Zatem celem naszych „sojuszników” i naszych „przyjaciół” jest walka z resztkami polskiej samoświadomości etnicznej. Długofalowym celem jest zniszczenie spójności etnicznej ludności zamieszkującej terytorium III RP poprzez imigrację. Zwracam uwagę na kwestię etniczną, bo jest ona usuwana w cień. Jesteśmy straszeni meczetami we Francji, a nie rozrastającą się tam lawinowo ludnością arabską i murzyńską. Szczucie środowisk podających się za polskich narodowców na islam i przeciwstawianie się imigracji na gruncie katolicyzmu jest absurdalne i z punktu widzenia interesu narodowego szkodliwe, bo zakłamuje istotę problemu – wypycha ją z debaty publicznej i świadomości społeczeństwa. Czy jeśli III RP będzie zasiedlana przez Hindusów nie wyznających islamu albo Murzynów wyznających katolicyzm, to możemy się napływowi tej imigracji nie przeciwstawiać? Ileż w okresie kryzysu imigracyjnego było w polskojęzycznym Internecie głosów, by przyjmować uciekających z Syrii katolików …

Na polski odcinek „narodowy” USA skierowało wielu agentów, ale ich linia jest dość spójna, walczą z „etnonacjonalizmem”. Ten neologizm oznacza tyle samo co „narodowy nacjonalizm”, co rodzi pytanie, czym jest dla twórcy neologizmu „(nienarodowy) nacjonalizm”. Oto cytat z uwiarygadniającego się przy użyciu kultu „żołnierzy wyklętych”, dr M.J. Chodakiewicza, brylującego w libertariańskim otoczeniu Mikkego i wśród młodzieży związanej z Marszem Niepodległości: Chodakiewicz: Dziewięć powodów dla których Żydów należy zostawić w spokoju!

I jest to ósmy powód, dla którego trzeba odczepić się od „Żydów”. Etnonacjonalizm to bardzo poważne zagrożenie dla prymatu chrystianizmu w orientacji narodowej. Etnonacjonalizm stara się ograniczać wpływy chrześcijańskie. Wcześniej czy później dąży do eliminacji religii Chrystusowej ze względu na jej uniwersalizm („Nie masz Greka ani Rzymianina”) oraz – szczególnie jeśli chodzi o katolicyzm – ponadnarodowe centrum autorytetu: Watykan. I tutaj postmoczarowska chamokomuna spycha swym etnonacjonalizmem Polaków do neopogaństwa. Tak jak niemieccy narodowi socjaliści i włoscy faszyści. Proszę zetrzeć ten uśmieszek niedowierzania z buzi i przypomnieć sobie linię polityczną Urbanowego „Nie”: nihilistyczna „krewa” ludowego, chamokomunistycznego etnonacjonalizmu wyzwierzęcająca się nad Kościołem („antyklerykalizm”) oraz tradycjonalistami – konserwatywnymi, wolnościowymi i narodowymi.

Jak widać naszym „amerykańskim” „sojusznikom” mówiącym do nas za pośrednictwem takich panów jak M.J. Chodakiewicz (syn ministra w rządzie Buzka) chodzi o to, by w etnosie polskim występowały wyłącznie takie środowiska nacjonalistyczne, które nie są nacjonalistami etnicznymi … Pisze to człowiek z przyznanym za oceanem tytułem doktora nauk historycznych … Jeśli ktoś nie pojął w czym rzecz – narodowiec to w polskim języku zawsze był synonim słowa nacjonalista. Obecnie sterowane z USA środowiska agentów wpływu usiłują nazywać „narodowcami” ruchy, które nie mają z nacjonalizmem (przynajmniej polskim) nic wspólnego, a których istotą jest połączenie libertarianizmu, antykomunizmu i ostentacyjnej dewocji.

Pan „Wawel” ma bardzo szczególne wyobrażenie tego, co jest „propolskie”, na dodatek w sposób „oczywisty” i to nawet dla „publicystów politycznych”:

Jeśli wizji wielkich politycznych nie miał Lech (oprócz oczywistych: hipoteza Międzymorza, obecność wojsk amerykańskich i pilnowanie Putina, które nie były żadnymi wizjami, tylko pewnym minimum propolskim oczywistym dla nawet publicystów politycznych) to Jarosław już tylko nosi płaszcz za bratem (jak na jednej z migawek filmowych) i usiłuje – z ze znikomym skutkiem – powiedzieć coś sensownego o przyszłości Polski. Bracia Kaczyńscy nie odbiegali od elit, które zawiodły.

W jaki sposób realizowanie „amerykańskiego” projektu pod nazwą „Trójmorze” (mieszanego w debacie publicznej z koncepcją „Międzymorza” Piłsudskiego, „Międzymorze” i „Trójmorze” to zmodyfikowana idea Pufferstaat z 1914r), instalacja amerykańskich wojsk w Polsce i sterowane z USA działania antyrosyjskie marionetkowych rządów III RP („pilnowanie Putina”) to „oczywiste minimum propolskie”? Co jest propolskiego w instalowaniu w Polsce wojsk mocarstwa, które zmierza do bezprawnego wydrenowania z narodu polskiego 300 mld USD dla międzynarodowych gangsterów z „Przemysłu Holokaustu”? Co jest propolskiego w konfliktowaniu się z Rosją w sytuacji, gdy USA i Niemcy realizują (różnymi metodami, lecz przerażająco skutecznie) politykę likwidacji państwa i narodu polskiego?

Obaj bracia Kaczyńscy obnosili się w przestrzeni publicznej III RP (a L. Kaczyński – nawet na terytorium Izraela) ze swoim filosemityzmem i niechęcią do polskiego nacjonalizmu, szczególnie zaś – z niechęcią do obrony polskich interesów w sytuacji, gdy są one w konflikcie z interesami żydowskimi (trywialne przykłady: L. Kaczyński i ekshumacja w Jedwabnem, J. Kaczyński i Ustawa o IPN). Czy te działania można wytłumaczyć brakiem „wielkich wizji politycznych” u braci? Pan „Wawel” pisze w swoim tekście:

Obaj (bracia Kaczyńscy, S.) nie wspierali czynnie środowiska Gwiazdy i Walentynowicz, woleli budować swoje koterie – jak to jest w tradycji polskich socjalistów, którym nawet program napisał Mendelsohn – oparte na działaczach żydowskiego pochodzenia.

No proszę, obu braciom było – oczywiście z zupełnie niewyjaśnionych przyczyn („jak to jest w tradycji polskich socjalistów”) – od zawsze bliżej do Żydów niż do Polaków, Lech instalował w Polsce lożę B’nai Brith, jego brat – armię USA w Polsce i rząd banderowców na Ukrainie. I to wszystko wyłącznie z powodu małości intelektualnej bliźniaków i „z braku wielkich wizji politycznych”, które to cechy współdzielą z resztą elit III RP.

Dalej czytamy, że elity rządzące III RP wyłaniają się nie z systemu powiązań rodzinnych czy też etnicznych, nie z teczek SB (jak połowa rządu Olszewskiego) i powstałych po 1989 materiałów kompromitujących, tylko z karierowiczostwa:

Ci ludzie, którzy weszli w atrapową realność polityczną i potrafili sobie w niej wymościć gniazdo – z definicji dzisiaj muszą cierpieć na martwicę intelektu i wyobraźni. Z nich Polska już żadnego nie będze mieć pożytku. Oni mają skłonność do widzenia malin, tam gdzie las pokrzyw i trujący barszcz Sosnowskiego. Ich po prostu coś tam ciągnie. Własna małość ich tam ciągnie…

To może być prawdą w przypadku elit drugiej kategorii, służebnych (szczególnie w soboty) wobec elit „pierwszej kategorii”. Elity „pierwszej kategorii” nie mają najmniejszych problemów z rozróżnianiem prawdy i fikcji. Elity „drugiej kategorii” też niekoniecznie są głupie – one po prostu żyją z wychwalania „nowych szat króla”, czyli z aktywnego niedostrzegania, że „król jest nagi”.

Jeżeli działania braci Kaczyńskich nie wynikały z ich głupoty, naiwności i niewiedzy, to z czego wynikały? Weźmy takiego Lecha Kaczyńskiego, pisze Pan „Wawel”, że działania byłego prezydenta były sprzeczne, jakby wynikały z dwóch wykluczających się linii ideologicznych:

LK – sprowadza BB, buduje Muzeum Polin a potem walczy z paradami równości; blokuje prawem kaduka i pod wpływem swoich rodzinnych sentymentów oraz słabości do szowinistycznego lobby żydowskiego ekshumację w Jedwabnem, a potem walczy z… tym samym lobby i jego antypolskim językiem – Że dom… że Stasiek… że koń… że drzewo…

Oczywiście możemy próbować tłumaczyć to, zarzucając L. Kaczyńskiemu chwiejność, brak kręgosłupa, uleganie wpływom i naciskom. Tylko czy zasadnie? Popatrzmy jeszcze na to, co autor pisze także o Jarosławie Kaczyńskim:

Idee fixe o potrzebie walki z polską ksenofobią – to mentor braci Kaczyńskich, Jan Józef Lipski. Obłęd tolerancjonizmu, który tak sprytnie JK skrywa pod kryszą okrzyków „Wara od…!”- to też Lipski. Przymuszanie Polaków do kajania się za rzekomy antysemityzm – to też Lipski (vide: wypowiedzi Lipskiego o Jedwabnem). (…) Mali nigdy nie przyznają się, że przegrali swoją wielką grę, że przegrali Polskę. Oni będą po kres czasów otulać siebie i swoje familie legendami o swojej epokowej roli w dziejach i w “wyzwoleniu” Polski. Ich małość i próżność pożąda słów: “wolna Polska”, “wyzwolenie”, “wolność” – choćby miały one tyle wspólnego z prawdą, co czarnego za paznokciem. A tylko taka ekspiacja mogłaby rozpocząć wielką narodową debatę – jak zacząć tworzyć dopiero warunki do odbicia, odzyskania Polski.

Popatrzmy na to wszystko z trochę innej perspektywy. Jest patriotyczna retoryka, są spektakularne starcia z „wrogami” z PO (uwieńczone np. sprowadzeniem D. Tuska na przesłuchanie w sprawie Amber Gold), są wreszcie „medialne” działania takie jak uchwalenie nowelizacji Ustawy o IPN i buńczuczne zapowiadanie utrzymania zmian. Z drugiej strony mamy czyny o innym ciężarze gatunkowym – podpisanie Traktatu Lizbońskiego, który faktycznie likwiduje suwerenność państwa polskiego. Europosłowie PiS Tomasz Poręba i Ryszard Legutko w willi Mossadu w Gilad na przedmieściach Tel Awiwu otrzymują instrukcje, jak ma wyglądać nowelizacja nowelizacji ustawy o IPN, po czym PiS (czytaj: Jarosław) w trybie ekspresowym przepycha nowelizajcę. Z jednej strony jest blokada medialna kwestii żydowskiego mienia bezspadkowego i otrzymujemy zapewnienia o tym, że amerykańska Ustawa 447 nie rodzi żadnych skutków prawnych dla Polski, a z drugiej – PiS sabotuje protesty polonii w USA, prowadzi zakulisowe rozmowy se stroną amerykańsko-żydowską, które zgodnie z notatką ujawnioną przez S. Michalkiewicza – mają się skończyć skutkami prawnymi. Przykłady można mnożyć, ale ważniejsze są wnioski. PiS (Jarosław Kaczyński) działa według schematu. Te „meandry” PiSowskiej polityki są pozorne. Jest linia „realna”, właśnie ta związana z Traktatem Lizbońskim, rejteradą w sprawie Ustawy o IPN, zakulisowym dogadywaniem się w sprawie „żydowskiego mienia bezspadkowego” – linia działań antypolskich. I jest linia „propagandy”, linia tworzenia wirtualnej rzeczywistości, w której PiS jest najpatriotyczniejszą z najpatriotyczniejszych partii – w teatralnych gestach. Mógł Jarosław uchwalić projekt Michalkiewicza „Ustawa o ochronie własności Rzeczypospolitej Polskiej i własności obywateli polskich przed grabieżą”, wybrał zapewnianie na pikniku w Pułtusku (3.V.2019), że „Polska żadnych zobowiązań nie ma i to zarówno z punktu widzenia prawa, jak i z punktu widzenia elementarnej moralności i przyzwoitości!”. Sam projekt ustawy (zgłoszony przez posła Kukiz’15) został tymczasem, rękoma PiS (Jarosława) usunięty z porządku obrad Sejmu.

Wróćmy do kwestii wspomnianego schematu działań Jarosława Kaczyńskiego (PiS). Polega on na tym, by prowadząc działania antypolskie nie tracić poparcia Polaków (i władzy). Stąd linia antypolska nie może być ciągła i jawna i musi być przesłaniana głośnym, pozornie patriotycznym jazgotem. Uzupełnianym dodatkowo jazgotem katolickim, ponieważ naiwnych Polaków najłatwiej zmanipulować strojąc się w szatki dewocji. Aby tego typu system mógł działać, potrzebny jest pozorny wróg, który dokonuje demonstracyjnych zamachów na narodowe świętości, których pozorny „obrońca narodu i wiary katolickiej” będzie bronił. Dlatego ani PO ani Wiośnie ani rozmaitym NGO zajmującym się „walką z homofobią” i promocją LGBT+ pod rządami PiS (Jarosława Kaczyńskiego) nic nie może realnie zagrozić, bo to składniki systemu zarządzania świadomością społeczeństwa.

Nie dlatego Kaczyńscy wycierali sobie usta „suwerennością”, „wolnością” i „niepodległością” przy każdej okazji, że ich małość i próżność tego „pożądały”, tylko dlatego, że realizacja długofalowych antypolskich działań wymagała usypiania czujności Polaków i pozyskiwania (co wybory) ich zaufania.

I właśnie dlatego mamy (i mieć będziemy), jak pisze pan „Wawel” takie sytuacje:

Rząd JK – sprowadza AJC – lewaków z lobby LGBT i daje – w imię tolerancji – wolną rękę fundacjom Sorosa i wszelkim innym postępowym NGO, a potem jęczy, że deprawują mu dewianci dzieci.

Pan „Wawel” ma absolutną rację, uważając i Tuska i Kaczyńskich i resztę „elit” okrągłostołowych za moralne i intelektualne miernoty. Także w tej kwestii ma rację, że możliwość zagarniania władzy przez te miernoty jest dowodem na to, że część narodu polskiego popierająca te miernoty upadła intelektualnie i moralnie jeszcze niżej. Nieliczni myślący samodzielnie są zbyt małą grupką w zestawieniu z masą wyborców sterowaną przy użyciu wirtualnego konfliktu kreowanego przez TVN i TVP(TVPiS). Dotąd wszystko się zgadza. Jednak pisze pan „Wawel”, że:

Powoli, systematycznie, krok po kroku maszeruje antypolski czyn poprzez narodu instytucje wśród niszczonych rodzin, upadającego szkolnictwa, nauki i kultury, łańcucha sukcesów GUS, tabunów obcych “pracowników” rozcieńczających skutecznie – kopiując Szwecję, Niemcy i Francję – etniczną tożsamość i zwartość narodu (…)

Wisienka na torcie. Zagadka za 100 punktów: jakie to państwo jako wzorcowy model dla „wolnej”, pookrągłostołowej Polski stawiał mentor braci Kaczyńskich, Jan Józef Lipski (przewodniczący loży Kopernik w uśpieniu w latach 1962–1981, oraz 1986–1988)? Tak, zgadli Państwo. Tym ideałem Lipskiego była Szwecja.

Czyli wobec Polski i narodu polskiego jest realizowany jakiś „Generalplan Ost”. Realizowany niepostrzeżenie, po cichu, jakoś tak „sam przez się”. A jednocześnie u steru mamy „bezwolne miernoty”, zręcznie monopolizunące władzę poprzez skopiowany z USA mechanizm „antagonistycznego duopolu władzy” (tam Republikanie [konserwatywni, „patrioci”, filo-syjoniści] – kontra – Demokraci [antyrasistowscy, proimigranccy, pro-LGBT], u nas – na tych samych „polach” odpowiednio PiS i PO). Z jednej strony pełzająca zagłada państwa i narodu, z drugiej – u władzy wciąż te same elity postsolidarnościowe, niezależnie od kolejnych partyjnych przepoczwarzeń. A pan „Wawel” pisze:

Tusk Zdrajca! Jarosław Zbawca! – jedni się drą. Drudzy – Tusk zbawca! Jarosław zdrajca! A tu ani Tusk nie jest zdrajcą. Szumowiny nie robią niczego intencjonalnie, prądy dziejowe i słabość bariery immunologicznej państwa wyrzucają je na powierzchnię. Ani Jarosław nie jest zbawcą tylko dlatego, że… nazywa Tuska zdrajcą. Obaj Tusk i JK to żadni zdrajcy ani zbawcy – ot, przeciętni ludzie wepchnięci piruetem dziejów na miejsce przeznaczone dla elit narodowych

Możemy postawić następujące hipotezy:

1. „antagonistyczny duopol władzy” PO-PiS nie ma intencji realizowania planu „Ostatecznego rozwiazania kwestii polskiej”, tylko po prostu tym bezwolnym miernotom „samo tak wychodzi”, bo w takich kierunkach są akurat popychani przez różne zewnętrzne ośrodki, a oni zajmują się tylko szarpaniem sobie nogawek pod publiczkę, by odepchnąć łokciami inne mafie od koryta z łakociami

2. w obu partiach istnieją grupy świadome zarówno trwających procesów, jak i roli ośrodków zewnętrznych w zainicjowaniu i podtrzymywaniu tych procesów i grupy te kooperują z zewnętrznymi ośrodkami w zarządzaniu tymi procesami, układającymi się w „Ostateczne rozwiązanie kwestii polskiej”

Niezależnie od tego, która hipoteza wydaje się nam bardziej prawdopodobna, należy jeszcze wziąć pod uwagę potencjalne konsekwencje przyjęcia błędnej hipotezy. A te są znacznie bardziej niekorzystne, jeśli przyjmiemy którą z hipotez? …

Uczulam wielbicieli prozy pana „Wawela” na fakt, że jeśli ktoś jest miernotą i pyszałkiem jeszcze nie oznacza, że nie jest przy tym zdrajcą. Choć „zdrada” to nie jest termin dostatecznie precyzyjny. Nie jest wszak zdrajcą ktoś, kto jest w sposób niezachwiany i ciągły lojalny wobec swojego narodu, niezależnie w jakim innym narodzie przyszło mu działać.

3 myśli w temacie “Elity polityczne III RP – miernoty i karierowicze czy …?

  1. „Niezależnie od tego, czy dany podzbiór elit III Rzeczypospolitej agituje za podległością USA (i Izraelowi) czy Niemcom (tu w pakiecie jest likwidacja państwowości i tożsamości narodowej), wspólna jest im operetkowa, karykaturalna wrogość wobec Rosji. Ta wrogość jest posunięta tak daleko, że blokowane są obustronnie korzystne inicjatywy gospodarcze, nawet za cenę olbrzymich strat ekonomicznych i politycznych. Dobrze ilustruje to np. trwające dekadami uniemożliwianie Rosji budowy gazociągów i ropociągów przez teren III RP, zakończone spektakularną katastrofą dla narodu polskiego, czyli niemiecko-rosyjskim przedsięwzięciem Nordstream. Dlaczego katastrofą? Dlatego, że trwale tracimy (realne lub potencjalne – obojętne) zyski z tranzytu, a z czasem możemy być uzależnieni od tranzytu rosyjskiej ropy i gazu przez terytorium Niemiec”

    Janusz Dobrosz (były poseł LPR) relacjonuje, jak Geremek mu objaśnił, dlaczego rząd POLINezyjski odmówił przepuszczenia przez Polskę Jamału II:
    https://www.cda.pl/video/101713609

    ————————————

    „Obaj bracia Kaczyńscy obnosili się w przestrzeni publicznej III RP (a L. Kaczyński – nawet na terytorium Izraela) ze swoim filosemityzmem i niechęcią do polskiego nacjonalizmu”

    Polecam tę, jakże mało znaną niestety, wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego z 2015 r.
    https://www.cda.pl/video/412971775

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dziękuję za rozsądny komentarz do tego mojego tekstu – totalnie ZIGNOROWANEGO przez masy neon24-owej GAWIEDZI. Porażka zmotywowałą mnie do poszukiwań „językowej” formy przyswajalnej dla tamtego „środowiska”. Co skończyło się produkcją tekstów „prymitywnych” i „miniaturowych”.

      Polubienie

Dodaj komentarz