Pocztówki z Donbasu: Andriej Morozow „Murz” zwraca uwagę na „niedociągnięcia” „taktyczne” i organizacyjne, których skutki dla morale w przedłużającej się wojnie mogą być katastrofalne.

W tym odcinku „Pocztówek z Donbasu” zajmę się znowu twórczością „Walecznego Kota Murza”, Andrieja Morozowa, łącznościowca Milicji Ludowej ŁRL – przedstawię 2 jego wpisy dotyczące dość bulwersujących kwestii.

Pierwsza z nich dotyczy nieprawidłowego wykorzystania jednostek zmechanizowanych 35. Armii FR, jej braków zaopatrzeniowych (w zakresie wyposażenia w narzędzia „etatowe”!) oraz tego, jak połączenie tych braków i taktycznej specyfiki teatru działań doprowadziło prostego łącznościowca „Murza” do interwencji na najwyszszym ministerialnym szczeblu … zakończonej błyskawicznym zablokowaniem wpisu, który opublikował na „livejournal” (poniżej zamieszczam polskie tłumaczenie mojego autorstwa oraz zablokowany oryginał).

Druga sprawa – to problem absolutnie zbędnego narażania żołnierzy rosyjskich i „Milicjantów” DRL/ŁRL na amputacje kończyn, których mogliby uniknąć, gdyby … wdrożono wytyczne opracowane jeszcze w 2015 roku, po doświadczeniach szturmu Debalcewa. Oczywiście obok tragedii samych okaleczonych wojskowych i tragedii ich rodzin takie zaniedbania przysporzą budżetowi FR kolosalnych kosztów w następnych latach.

Machina wojenna każdego narodu służy do tego, by zamieniać życie, zdrowie i krew żołnierzy na korzyści ekonomiczne i / lub polityczne. Ponieważ rzecz dotyczy szafowania życiem i zdrowiem rodaków, którzy ofiarują się na „ołtarzu ojczyzny” (proszę mi wybaczyć ten patos) machina musi działać tak, by jak najmniejsza część osób mentalnie i fizycznie zdolnych do ponoszenia takiej ofiary faktycznie tą ofiarę musiała złożyć (choćby z tego powodu, by kiedyś chętnych do walki nie zabrakło). Nieracjonalne szafowanie życiem i zdrowiem rodaków bardzo szybko będzie prowadziło do zniszczenia zaufania między żołnierzem a dowódcą. Efekty długofalowe to upadek morale, prowadzący do uchylania się od walki, dezercji i buntów. W skrócie – utrata przez formację wojskową lub całe siły zbrojne zdolności do wykonywania działań bojowych. Oczywiście są to kwestie absolutnie podstawowe i absolutnie oczywiste. Niestety, jak pokazują poniższe „pocztówki” „ktoś” te kwestie mocno zlekceważył, z tragicznymi skutkami, i zdaje się nie wyciągać wniosków, co czyni sytuację dość smutną i, powiedzmy, „złowieszczą”.

Może tu jeszcze coś dopiszę za parę dni, po opadnięciu emocji.

Poniżej hiperłącza do każdego z tłumaczeń i do ich oryginałów.

NI CH*** NIE MA! Część 1.
НИКАК, БЛЯТЬ! Часть 1.

NI CH*** NIE MA! Część 1,5.
НИКАК, БЛЯТЬ! Часть 1,5.

https://cc.bingj.com/cache.aspx 6/3/2022

[link do strony, na której BYŁ tekst]

NI CH*** NIE MA! Część 1.

Tłumaczenie, wyróżnienia i komentarze: Światowid, swiatowid.video.blog

Z 35. Armii Rosyjskich Sił Zbrojnych, walczącej w lasach w pobliżu Izyum, poproszono o przekazanie, że dowództwo armii w zasadzie poradziło sobie z zadaniem zniszczenia własnych oddziałów, armia jest praktycznie skończona. Z tej okazji do oddziałów przyjechały ciężarówki Kamaz z pastą do butów i papierem toaletowym. Papier toaletowy, który przebył część drogi w deszczu w nadwoziach z nieszczelnymi plandekami, oczywiście całkowicie przemókł i bez wysuszenia nie nadawał się do użytku (kwestia wywieszenia papieru na dużą skalę do wyschnięcia jest obecnie uzgadniana z dowództwem).

Zadanie zniszczenia własnych oddziałów ułatwiał dowództwu 35 Armii fakt, że po pierwsze, przeniesiona z Dalekiego Wschodu Armia była początkowo, bez dodanych później jednostek, niepełnym korpusem z zaledwie dwiema pełnymi brygadami piechoty zmotoryzowanej (Światowid: etatowo – 3500 ludzi, 3-4 bataliony pus sztab, artyleria i „tyły”) jako główną siłą uderzeniową, a po drugie, oddziały były zmuszone walczyć z wrogiem w lasach, Ogólnie rzecz biorąc, odtworzono okoliczności „krwawej łaźni” w Lesie Hürtgen [EN, wikipedia PL] z jesieni-zimy 1944 r. na froncie zachodnim II wojny światowej, gdzie Niemcom udało się dość długo powstrzymywać ofensywę aliantów, wykorzystując ograniczoną liczbę jednostek gotowych do walki, teren, umocnienia i sprawnie działający system ognia, zwłaszcza artyleryjskiego.

Dowództwo armii musiało tylko dopilnować, by żołnierze nie otrzymali środków niezbędnych do budowy jakichkolwiek umocnień polowych i schronów. W warunkach leśnych, gdzie znaczna część pocisków artyleryjskich i moździerzowych nieprzyjaciela wybuchała w koronach drzew, rozrzucając dookoła odłamki, rozwiązałoby to w znacznym stopniu problem zabicia personelu i zniszczenia lekkich pojazdów pancernych, z których połowa była już w tym czasie niesprawna technicznie, a druga połowa została uszkodzona przez te właśnie odłamki.

Dowództwo armii poradziło sobie z tym zadaniem. Ze środków mechanizacji lub przyspieszenia prac fortecznych dla całej armii było 20 saperskich zestawów okopowych, które mogły nieco przyspieszyć wznoszenie umocnień dla jednego plutonu. Nie było wymaganej liczby łopat BSL-110, a kilofy nie były w ogóle dostępne. Braki łopat do budowy jakichkolwiek schronów uzupełniano, wykupując je w całej okolicy [Światowid: od miejscowej ludności!]. W tym czasie sprzęt, który stał bez schronów, których nie można było wykopać, był metodycznie niszczony przez wroga.

Ponieważ armia nie dysponowała ochotnikami, którzy mogliby szybko zakupić i dostarczyć choć trochę cywilnego sprzętu łączności, łączność w głównym okresie działań bojowych zapewniały na pierwszej linii frontu w najlepszym wypadku telefony polowe TA-57, a w większości przypadków – gońcy.

Przeciwnik wyposażony w nowoczesne środki łączności radiowej oraz masowo i bez ograniczeń wykorzystujący bezzałogowe statki powietrzne, w tym komercyjne quadcoptery, przez cały okres walk był w stanie zadać naszym wojskom znaczne straty przy minimalnym wysiłku.

W ten sposób do początku czerwca udało się pospiesznie zredukować liczbę gotowych do walki piechurów w niektórych batalionach (Światowid: etatowo 600-800 ludzi) zmotoryzowanych brygad strzeleckich armii do 12-15 ludzi (64. brygada), podczas gdy w zmotoryzowanych brygadach strzeleckich 38. i 64. było po mniej niż setce ludzi rzeczywiście zdolnych do walki.

Prywatne Przedsiębiorstwa Militarne (PPC, ros.: ЧВК, Частная военная компания) „Wagner” i „Reduta”, odmówiły szturmu na pozycje wroga w tej okolicy, twierdząc, że AŻ TYLE PIENIĘDZY to im nie płacą [Światowid: by nacierać w takich warunkach taktycznych].

Ta korespondencja otrzymana od uczestnika walk z naszej strony daje nam prawidłową odpowiedź na pytanie: „Jak rosyjska armia ma opanowane przemieszczanie dużych formacji broni połączonej przez cały kraj i wprowadzanie ich do walki?”.

Odpowiedź brzmi: NI CH*** NIE MA! [Światowid: w oryginale bez „gwiazdek”: НИКАК, БЛЯТЬ!]

Walczcie za pomocą pasty do butów i mokrego papieru toaletowego.

Dodam od siebie, z naszego, ługańskiego, kierunku:

Szanowne Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej!

Tak, mam na myśli 57. brygadę Sił Zbrojnych RF, stacjonującą w Bikinie na terytorium Chabarowska, działającą w strefie 2. Fakt, że wymyśliliście, jak wysłać dwudziestoletnich chłopców na wojnę, nie nazywając ich poborowymi, jest oczywiście zaj***sty. Ale ośmielam się przypomnieć, że fakt, iż podpisali z wami kontrakt, nie przeszkadza im być ukochanymi dziećmi swoich rodziców. A teraz tłum ich mamusiek i tatusiów oblega mnie, sierżanta Morozowa, z rozpaczliwymi prośbami o zrobienie czegoś w sprawie sytuacji w 57. brygadzie. Oblega mnie tylko dlatego, że cieszę się opinią człowieka, który będąc tu od wielu lat, nie pozostaje obojętny na problemy wojska i jest gotów wypruć sobie flaki dla Zwycięstwa, co zresztą czyni od maja 2014 roku.

Jeśli nie zdajecie sobie z tego sprawy, to w tej chwili wy, szanowne Ministerstwo Obrony Narodowej, dzięki waszym wielostronnym talentom, jesteście o krok od utworzenia „Komitetów Matek Żołnierzy” w wersji 2.0, tak jak podczas wojny czeczeńskiej, a matki i tatusiowie, ogólnie rzecz biorąc, nie przejmują się tym, że ich syn wziął „królewskiego szylinga” i w związku z tym mogą wsadzić wszystkie swoje pretensje odnośnie jego przyszłego losu tam, gdzie powinny być zgodnie z Ustawą. Ja to rozumiem, ale rodzice nie. Są wzburzeni telefonami od swoich dzieci, z których dowiadują się o masowych dezercjach w oddziałach administracyjnych brygady po pierwszych poważnych stratach spowodowanych niskim poziomem wyszkolenia bojowego brygady, o tym, że ich dzieci są rozbrajane i zamykane w jakichś ustronnych miejscach, albo przetrzymywane jako dezerterzy, albo po prostu „w celu uniemożliwienia im ucieczki”.

Dzieci z kolei nie są jakimiś tchórzliwymi gówniarzami, tylko rosyjskimi żołnierzami i, jak twierdzą ich rodzice, mimo całego „chrzanu”, jaki je spotkał, są gotowe do walki, ale rozpaczliwie chcą „wstąpić do milicji”, czyli do Milicji Ludowej LNR, której funkcjonariusze nie dezerterują przy pierwszej poważniejszej potyczce i nie obs**wają się [ze strachu] przy byle okazji lub bez niej.

Tak więc, drogie Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej, mam już serdecznie dość tego, że naprawiacie problemy z łącznością, bezzałogowymi statkami powietrznymi i innymi dziedzinami, żebrząc o to jeszcze RAZ od podatników, którzy już raz zapłacili za niezwyciężoność i legendarność naszej wspaniałej armii. Na przykład za pieniądze ze zbiórki społecznej kupiliśmy baterie litowe dla tejże 57 Brygady, a nasi łącznościowcy zgrzali je domowej roboty zgrzewarką, aby zastąpić dwa zużyte akumulatory w ich samolotach, „importowane zamiennie” z izraelskiego „Bird-Eye 400” przez „rusyfikację interfejsu”, z którymi wysłaliście na wojnę bezzałogowe statki powietrzne 57 Brygady. I teraz te bezzałogowce z powodzeniem latają. Ale nie mogę zajmować się dodatkowo całym waszym licznym personelem!

Drogie Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej! Proszę, drogie Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej, przyślijcie mi generała lub minimum pułkownika, który będzie mógł sprawiać przynajmniej wiarygodne wrażenie, że ma nie ma w d***e żołnierzy i ma sensowny sekretariat do komunikacji z ich rodzicami, w przeciwnym razie ryzykujecie, że przejdziecie w czasy Graczowa – formalnie nie będziecie jeszcze mieli poborowych na wojnie, ale „komitety matek żołnierzy” już będą.

Tak, nie pomyliłem się, pisząc „jeszcze nie”, ponieważ większość gotowej do walki piechoty, którą dysponujecie, drodzy ministrowie obrony, została już zabita lub poharatana zupełnie bez pożytku, więc latem, za miesiąc lub dwa, może zostać postawione na próbę pytanie – „albo mobilizacja, albo haniebny pokój”, i, oczywiście, żadnego „haniebnego pokoju” nie będzie, będziemy mieli haniebną klęskę i zamach stanu w Rosji*. Jeśli ktoś nie wie, to na przykład w DRL na front wysyła się już nie tylko młodzież w wieku 18-20 lat, ale także chorych na cukrzycę, i muszą oni prosić wolontariuszy (!!!), aby przynosili im insulinę na front.

To na razie wszystko.


* ( Światowid: polecam lekturę Anatolij Niesmijan („El Murid”): scenariusz zarządzania kryzysem w FR przez „zachód”. Dokąd może zaprowadzić naród rosyjski porażka Specjalnej Operacji Wojskowej na Ukrainie?)

NI CH*** NIE MA! Część 1,5.

Źródło: https://kenigtiger.livejournal.com/2145316.html

Tłumaczenie, wyróżnienia i komentarze: Światowid, swiatowid.video.blog

Postanowiłem zamieścić część komentarzy w osobnym poście. Z tego oto wątku.

Komentując mój tekst o „masie ran kończyn, w przypadku których można było uratować ludzkie ręce i nogi”, red_atomic_tank jest zszokowany:

Chryste, to jest problem już od czasów Piotra Wielkiego, który zwalczał go za pomocą okólników – nadmierna fascynacja amputacjami.
Minęło 300 lat…

Muszę poprawić autora – to są nieco inne problemy.
Co innego lekarze, którzy nie mogą zrobić nic innego, jak tylko amputować.

Co innego, gdy sytuacja w zakresie udzielania pierwszej pomocy jest taka, że na stół operacyjny trafiają pacjenci, którym trzeba odciąć ręce i nogi, aby ich uratować.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego naszym rannym żołnierzom, zwłaszcza bojownikom LNR i DNR, amputuje się ręce i nogi w sytuacjach, w których można było tego uniknąć? W większości przypadków w grę wchodzi kombinacja dwóch czynników

Czynnik 1.
Opaski uciskowe i PPI są nie tylko jedynymi środkami „medycyny taktycznej”, ale także jedynymi środkami „medycyny taktycznej”, których udzielający pomocy bojownik wie, jak używać. W rzeczywistości to właśnie na tym „zestawie” wciąż opiera się rosyjskie Ministerstwo Obrony.

Zwróć uwagę na ekran. Zdjęcia zostały zrobione tutaj, a ich źródłem jest Razvedos. Są tam dwie „oficjalne” i „położniakowe” [положняковые ???] apteczki indywidualne, jedna naszego żołnierza, druga ukraińska, z etykietami producentów i datą produkcji specjalnie sfotografowanymi w zbliżeniu.

medpodsumki-0

medpodsumki-1

medpodsumki-2

medpodsumki-3

W naszym standardowym zestawie nie ma ani opasek uciskowych, ani pełnowartościowych nowoczesnych środków hemostatycznych czy bandaży uciskowych – czyli rzeczy, które mogłyby uprościć i ułatwić leczenie zranionej kończyny. Nie ma w nim również flamastra, który na zdjęciu ukraińskiej apteczki widać obok opaski uciskowej. Ten flamaster nie służy do zabawy – można nim zaznaczać na czole pacjenta czas założenia opaski uciskowej w celu dalszej orientacji – kiedy należy ją poluzować, aby zapobiec martwicy, a następnie amputacji. Mogli tam również zaznaczyć, jaki rodzaj znieczulenia i w jakiej dawce podano pacjentowi.

Aby mieć coś podobnego do apteczki armii ukraińskiej w czasie bitwy, można ją tylko wcześniej kupić samemu lub otrzymać od wolontariuszy. Mogą spróbować nauczyć się obsługiwać ją samodzielnie lub wziąć udział w kursie na własny koszt.

Owszem, obecność tych wszystkich przydatnych rzeczy w kolorowych opakowaniach w ukraińskich sakwach nie oznacza, że każdy bojownik AFU wie, jak ich używać, ale po pierwsze, jeśli są one dostępne, to znaczy, że proces nauki ich używania jest włączony do szkolenia bojowego i jeśli będzie na to czas, to zostaną oni nauczeni, jak ich używać. Po drugie, niekoniecznie żołnierz będzie sam korzystał z apteczki, ponieważ pomocy może udzielić również przeszkolony instruktor dostępny w jednostce. Najważniejsze, aby żołnierz miał ją przy sobie.

Ostatnio podszedłem do jednego z naszych medyków i zapytałem, czego potrzebujemy w zakresie medycyny taktycznej. Powiedziano mi, że w jednym miejscu mamy dobre ceny hurtowe na takie rzeczy, a odpowiedź brzmiała: „przynieś nam zwykłe opaski uciskowe Esmarcha i zwykłe IPP [Эсмарха, ИПП]”. Chodzi mi o to, że mieliśmy całą piechotę, która przed wojną chciała się czegoś nauczyć i chciała się doposażyć, a teraz nie mamy czasu na naukę, musimy walczyć z niewyszkolonymi rezerwistami, więc Esmarch i PPI, PPI i Esmarch. Nie trzeba wymyślać zbyt wielu rzeczy. „Opatrunki, których ludzie nie potrafią używać w walce, brak umiejętności i nawyków, to wszystko nie działa”.

Podsumowując – opaskę uciskową stosuje się prawie we wszystkich przypadkach mniej lub bardziej poważnych ran kończyn, także w tych, w których opaska może być jedynie środkiem tymczasowym, ograniczającym przepływ krwi na czas potrzebny do założenia opatrunku hemostatycznego i uciskowego.

Czynnik #2.
Pacjentowi wstrzykuje się silny środek znieczulający, on „odlatuje” i nie jest w stanie na czas poluzować opaski uciskowej, aby przywrócić przepływ krwi na krótki czas. Problem ten potęguje niedobór medyków polowych w stosunku do liczby rannych – większości ewakuacji do placówek medycznych nie towarzyszy lekarz. W związku z tym dodajemy czas poświęcony na ewakuację rannych do miejsca, z którego mogą być odebrani przez pojazdy, oraz czas od załadunku do stołu operacyjnego. Zdajemy sobie z tego sprawę.

Najstraszniejsze w tej całej historii jest to, że wszystko to zostało już omówione i opisane przez ekspertów. Wiosną 2015 r., po Debalcewie, mało znany wówczas emerytowany szef służby medycznej 3-ciej OMSBr NM DNR* Jurij Jewycz napisał dość szczegółowy raport na temat praktyki medycyny frontowej w DNR w latach 2014-2015. Raport ten był nawet od czasu do czasu cytowany przez Szurygina [Шурыгин], ale nie widać było systematycznego postępu. Nikt nie potrzebował tego doświadczenia. Na podstawie tych doświadczeń Jurij Juricz opublikował podręcznik medycyny taktycznej, a nawet próbował „z entuzjazmem” nauczać „medycyny taktycznej” niektóre jednostki struktur siłowych Federacji Rosyjskiej. Nie udało mu się jednak wstrząsnąć tym, co święte (Światowid: skutki – jak na obrazku powyżej …).

IPP i opaski uciskowe.


* OMSBr NM DNR – zgaduję [bo to niestandardowy skrót] – Samodzielna Zmechanizowana Brygada Piechoty Milicji Ludowej DNR;

Oryginalny tekst rosyjski, chwilowo jeszcze dostępny w „pamięci podręcznej” bing-a, ale już bardzo niedługo.

НИКАК, БЛЯТЬ! Часть 1.

Из 35-й армии ВС РФ, воюющей в лесах под Изюмом, просили передать, что в общем и целом с задачей уничтожения собственных войск командование армии успешно справилось, армия практически закончилась. Для того, чтобы отметить это событие, в войска прибыли „Камазы”, загруженные гуталином и туалетной бумагой. Туалетная бумага, проехав часть пути под дождями в кузовах с дырявыми тентами, разумеется, полностью промокла и без просушки к использованию не годна (Вопрос широкомасштабного развешивания бумаги на просушку в данный момент согласовывается с командованием.)

Задача уничтожения собственных войск облегчалась командованию 35-й армии тем, что, во-первых, переброшенная с Дальнего Востока армия по факту изначально, без приданных позднее частей, представляла собой неполнокровный корпус всего лишь с двумя полноценными мотострелковыми бригадами в качестве основной ударной силы, и, во-вторых, войска загнали воевать с противником в леса, в целом воспроизведя обстоятельства Хартгенской мясорубки осени-зимы 1944 года на Западном фронте Второй Мировой, где немцам, удалось достаточно долгое время успешно сдерживать наступление союзников с помощью ограниченно боеспособных частей, используя характер местности, укрепления и отлаженную систему огня, в первую очередь – артиллерийского.

Руководству армии оставалось только проследить за тем, чтобы войска не получили необходимых средств для создания каких-либо полевых укреплений и укрытий. В условиях лесов, когда значимая часть вражеских снарядов и миномётных мин разрывается в кронах деревьев, обдавая всё вокруг осколками, это в целом решало бы вопрос уничтожения личного состава и легкой бронетехники, половина которой техники на данный момент неисправна по техническими причинам, а вторая половина – из-за поражения этими самыми осколками.

С этой задачей командование армии справилось. Из средств механизации или ускорения фортработ на всю армию имелось 20 окопных зарядов, способных несколько ускорить возведение одного взводного опорного пункта. Необходимого количества лопат БСЛ-110 не было, кирки отсутствовали вообще. Недостаток лопат для сооружения хоть каких-то укрытий восполнялся скупкой их по всем окрестностям. В это время техника, стоявшая без укрытий, которые нечем было выкопать, методично уничтожалась противником.

Поскольку волонтёров, способных оперативно закупить и доставить хоть какие-то средства связи гражданского образца, при армии не оказалось, связь в основной период боевых действий была представлена в первой линии боевых порядков, в лучшем случае, полевыми телефонами ТА-57, а в большей части случаев – посыльными.

Противник же, оснащённый средствами современной радиосвязи и массово беспрепятственно использовавший БПЛА, в том числе коммерческие квадрокоптеры, всё время боёв имел возможность наносить существенные потери нашим войскам, прилагая к этому минимальные усилия.

Таким образом, к началу июня численность боеготовой пехоты в некоторых батальонах мотострелковых бригад армии успешно доведена до 12-15 человек (64-я бригада), суммарная численность 38-й и 64-й мотострелковых бригад – меньше сотни человек реально боеспособной пехоты в каждой бригаде.

ЧВК, „Вагнер” и „Редут”, штурмовать вражеские позиции в этом районе отказались, сообщив, что СТОЛЬКО денег им не платят.

Данная корреспонденция, полученная от участника боёв с нашей стороны, позволяет нам получить правильный ответ на вопрос „Как российская армия умеет перебрасывать через всю страну и вводить в бой крупные общевойсковые соединения?”

Ответ: НИКАК, БЛЯТЬ!

Воюйте гуталином и мокрой туалетной бумагой.

От себя добавлю, уже по нашему, луганскому, направлению.

Дорогое Министерство обороны Российской Федерации!

Да, я по поводу 57-й бригады ВС РФ, пункт пост. дислокации г. Бикин, Хабаровский край, действующей в полосе 2 АК НМ ЛНР. То, что вы придумали, как отправить двадцатилетних пацанов на войну, не называя их срочниками, это, конечно, охуенно. Но осмелюсь вам напомнить, что от того, что они подписали с вами контракт, быть любимыми чадами своих родителей они не перестали. И сейчас толпа их мам и пап, осаждает меня, сержанта НМ ЛНР Морозова, с отчаянными просьбами сделать хоть что-нибудь со сложившейся в 57-й бригаде ситуацией. Осаждает на том единственном основании, что я имею репутацию человека, который, находясь много лет здесь на месте, не равнодушен к проблемам войск и готов пупок порвать ради Победы, чем и занимается с мая 2014 года.

Если вы ещё не в курсе, то в данный момент вы, уважаемое Министерство Обороны РФ, благодаря вашим многогранным талантам, находитесь на пороге образования „Комитетов солдатских матерей” версии 2.0, как во время Чеченской войны, и мамам-папам, в общем-то, пофиг, что их сыночка взял королевский шиллинг, и, соответственно все свои возмущения дальнейшей своей судьбой может засунуть себе куда по Уставу положено. Я это понимаю, а родители – нет, и они поставлены на уши звонками от своих чад с рассказами о массовом дезертирстве комсостава бригады после первых серьёзных потерь, вызванных низким уровнем реальной боевой подготовки бригады, о том, что их детей разоружают и держат взаперти в каких-то непонятных местах, то ли под стражей, как каких-то дезертиров, то ли просто „чтобы не разбежались”.

Причём дети, в свою очередь, не говно какое-то трусливое, а русские солдаты, и, по словам родителей, несмотря на всю херню, которой натерпелись, готовы воевать, но отчаянно просятся „в ополчение”, то есть в Народную Милицию ЛНР, офицеры которой не дезертируют при первом же серьёзном шухере и не нажираются в говнину по любому поводу и без.

Так вот, дорогое Министерство Обороны Российской Федерации, я уже заебался за тобой исправлять косяки по связи, БПЛА и другим направлениям, выпрашивая для этого ЕЩЁ РАЗ деньги у налогоплательщиков, которые один раз уже непобедимость и легендарность нашей славной армии вообще-то уже оплатили. Той же 57-й бригаде, например, мы на народные деньги купили литиевых батарей, и наши связисты сварили самодельным сварочным аппаратом из них полноценную замену двум вдребезги изношенным батареям их самолётов, „импортозамещённых” из израильских „Bird-Eye 400” путём русификации интерфейса, с которыми негодными батареями вы отправили БЛАшников 57-й бригады на войну. И сейчас эти самолёты успешно летают. Но я не могу заниматься ещё и вашим личным составом!

Пожалуйста, дорогое Министерство Обороны Российской Федерации! Исторгни из себя какого-нибудь генерала или хотя бы полковника, который смог бы хоть сколько-нибудь достоверно изображать лицом, что ему не насрать на солдат и который бы имел вменяемый аппарат секретарей для общения с их родителями, иначе ты рискуешь превзойти МО времён Грачёва – формально у тебя срочников на войне ещё не будет, а „Комитеты солдатских матерей” уже будут.

Да, я не ошибся, когда написал „ещё не”, потому что большую часть доступной боеспособной пехоты, ты, дорогое Министерство Обороны уже бездарно убило или затрёхсотило, так что летом, в ближайшие месяц-два, вполне может стать в полный рост вопрос ребром – „или мобилизация, или позорный мир”, причём, разумеется, никакого „позорного мира” не получится, получится позорное поражение и государственный переворот в России. Если ты, Министерство Обороны РФ, не в курсе, то в ДНР, например, уже отправляют на фронт не только 18-20 летний молодняк, но и диабетиков, и они вынуждены просить волонтёров (!!!) достать им инсулин на передовую.

На этом пока всё.

НИКАК, БЛЯТЬ! Часть 1,5.

https://kenigtiger.livejournal.com/2145316.html
Решил вынести кусочек комментариев в отдельный пост. Вот из этого треда.

В ответ на мою реплику про „массовые амптуации при ранениях, при которых можно было спасти людям руки и ноги”, red_atomic_tank
офигевает:

Господи, это же проблема еще Петра I, с которой он боролся циркулярами — чрезмерное увлечение ампутациями.
Прошло 300 лет…

Тут я вынужден поправить аффтара – это немного разные проблемы.
Одно дело, когда у тебя врачи ничего не умеют, кроме ампутации.

Другое дело, когда ситуация оказания первой помощи такова, что она поставляет на операционный стол пациентов, которым, чтобы их спасти, приходится отрезать руки и ноги.

Почему это происходит? Почему в итоге нашим раненым военным, особенно – бойцам ЛНР и ДНР, ампутируют руки и ноги в ситуациях, когда можно было этого не делать. По большей части срабатывает сочетание двух факторов

Фактор №1. Жгут и ИПП не только как единственные средства „тактической медицины”, но и как единственные средства „тактической медицины”, которыми боец, оказывающий помощь, умеет пользоваться. Собственно, именно на этот „набор” до сих пор делает ставку МО РФ.

Внимание на экран. Фотографии взяты вот тут, в качестве первоисточника указан Razvedos. Две „казённые”, „положняковые” индивидуальные аптечки, нашего солдата и украинская, специально сделан крупным планом кадр с ярлычками производителей и датой производства.

medpodsumki-0

medpodsumki-1

medpodsumki-2

medpodsumki-3

Ни турникеты, ни полноценные современные гемостатики ни давящие повязки, то есть те самые вещи, которые могут упростить и облегчить обработку ранения конечности, в наш стандартный комплект не входят, равно как и фломастер, который видно на фото украинской аптечки рядом с турникетом. Он в аптечке не ради прикола, этим фломастером на лбу пациента можно написать время наложения жгута, чтобы дальше по цепочке получающий пациента на руки врач мог ориентироваться, как работать со жгутом – когда надо ослабить, чтобы не дать развиться некрозу, за которым следует ампутация. Там же им же можно отметить, какой обезбол и в какой дозе ввели пациенту.

Иметь в бою с собой нечто подобное украинской штатной армейской аптечке человек может только или если он сам это купит заранее, или если получит от волонтёров. Обучиться пользованию может попробовать сам, может сходить на курсы, за свой счёт.

Да, наличие всех этих полезных вещей в пёстрых упаковках в украинском подсумке совершенно не значит, что каждый боец ВСУ ими умеет пользоваться, но, во-первых, раз оно штатно есть, значит процесс обучения пользованию штатно предусмотрен в боевой подготовке и, при случае, при наличии времени, его научат. Во-вторых, совершенно не факт, что боец сам будет из этой аптечки оказывать себе помощь, это может сделать и подготовленный инструктор, имеющийся в составе подразделения. Главное, чтобы у бойца было это с собой.

Когда я недавно подошёл к одному из наших медиков и спросил, что нужно из тактической медицины купить. Мол, у нас случились хорошие оптовые цены на всякое такое в одном месте, ответ был „привезите самые обычные жгуты Эсмарха и обычные ИПП”. Ну то есть у нас выбили всю пехоту, которая до начала войны хотела чему-то учиться и стремилась экипироваться, сейчас учиться некогда, надо воевать необученными резервистами, поэтому Эсмарх и ИПП, ИПП и Эсмарх. Не надо выдумывать лишнего. „Турникетами люди в бою не могут воспользоваться, навыков нет, это всё не работет”.

Итог – жгут накладывается практически в любом случае более-менее серьёзного ранения конечности, в том числе и в случаях, когда жгут мог быть только временной мерой, уменьшающей поток крови на время, необходимое для применения гемостатика и наложения давящей повязки.

Фактор №2. Пациенту вкалывают сильный обезбол, он „плывёт” и не может сам следить за тем, чтобы ослаблять вовремя жгут для кратковременного восстановления кровотока. Дело довершает дефицит полевых медиков применительно к количеству раненых – эвакуация до медучерждений по большей части не сопровождается медиком. Соответственно, складываем вместе время, затраченное на вынос раненого до того места, где его смог забрать транспорт, и время от погрузки в машину до операционного стола. Осознаём.

Самое страшное во всей этой истории – обо всём этом говорилось и писалось специалистами. Весной 2015 года, после Дебальцево, тогда ещё мало кому известный отставной начальник медслужбы 3-й омсбр НМ ДНР Юрий Евич написал довольно обстоятельный доклад, посвященный практике фронтовой медицины в 2014-2015 гг в ДНР. Этот доклад даже эпизодически цитировал Шурыгин, вот только никаких системных подвижек не произошло. Опыт никому оказался не нужен. Юрий Юрич издал на базе этого опыта учебник тактической медицины, пробовал „на энтузиазме” даже обучать „тактической медицине” какие-то подразделения силовых структур РФ. Но поколебать святое ему не удалось.

ИПП и жгут.

Dodaj komentarz