Andriej Morozow: Ukraina – język, gospodarka i droga do wojny

Tych, których przerasta lektura moich „wstępniaków” bez żalu odsyłam od razu do tekstu.

Witam czytających dalej „koneserów”.
Powoli „domykam” tłumaczenie cyklu tekstów Andrieja Morozowa „Murza”, które uważam za kluczowe dla zrozumienia genezy wojny i obecnej sytuacji w przestrzeni poradzieckiej. Nie mogę ich opublikować w jednej paczce, bo objętość „paczki” będzie nie do przeczytania dla współczesnego czytelnika. Poza tym taka publikacja skończyłaby się lekturą „głównego tekstu” i kompletnym zignorowaniem – nie mniej ważnych – tekstów przywołanych w referencjach. Współczesny czytelnik nie interesuje się zrozumieniem czegokolwiek, on chce „błysnąć” w towarzystwie czy „na sieciach społecznościowych” znajomością „najnowszych fakcików”. Głębszym rozumieniem, co z nich wynika lub skąd się wzięły – niekoniecznie. A moim celem od początku jest zrozumienie sytuacji politycznej – w byłej Polsce, na byłej Ukrainie, w byłej Rosji. Zrozumienie nie jest łatwe nawet dla Rosjan, od 30 lat żyjących w oligarchicznym złodziejskim bagnie kapitalizmu, a od 8 lat – wojujących bratobójczo po obu stronach frontu wojny domowej. Od 8 miesięcy – na poziomie ogólnopaństwowym, nie jak do 24.02.2022 – regionalnym. Tym bardziej zrozumienie tego, co się dzieje jest trudne dla siedzących ledwo kilkaset kilometrów dalej Polaków, z których praktycznie żaden nie jest w stanie dotrzeć do właściwych publikacji rosyjskojęzycznych. Bo nawet jeśli jakoś tam umie „odcyfrować bukwy”, to nie ma pojęcia kto z piszących „bukwami” jest wart lektury, a kto nie. Na tą niezdolność do pracy z tekstami z „rosyjskiego świata” nakładają się kwestie „karierowe” i polityczne. Jeśli ktoś w III RP będzie popularyzował „niewłaściwe” teksty, nie zrobi „kariery” albo trafi na 3 lata do aresztu śledczego jako „ruski agent” (M. Piskorskiego organa nierządu zatrzymały na 3 lata bez realnego powodu, pod zmyślonym pretekstem; „Gazeta Wyborcza” tym razem jakoś nie broniła „praw człowieka” ani „praworządności”, nie upomniały się o niego lewackie organizacje prawoczłowiecze, ani żądne sensacji niemieckie tabloidy dla Polaków. „Sprawa dla reportera” ani inny „Alarm” się nim nie zajęły. Anita Gargas, 12 lat poszukująca bomby w Tupolewie była zbyt zajęta, by prowadzić „ślectfo dziennikarskie” w sprawie nadużyć „ziobraków”. Itd. itp.).

Ale mamy przecież i „naszych” ludzi ze „stronnictwa ruskiego”, skupionych wokół „Myśli Polskiej” i „wielomszczyzny” katolicko-integralnej z „Konserwatyzm.pl” i odprysków. Jaką to „stronnictwo ruskie” ma, z mojego punktu widzenia wadę? Jak diabeł święconej wody boi się ono tekstów przedstawiających prawdę o Rosji i Ukrainie, inną niż oficjalna narracja „duginowska”, „sołowiowowska” czy ogólnie – „kremlowska”. Ludzie dbają o dotychczasowe kontakty, „dojścia”, o możliwość dostania wizy. Może o jakieś „skromne datki” na działalność, wpłacane przez „anonimowych darczyńców”, których „ofiarność” jest funkcją zgodności przekazu „portalu” z propagandą „Kremla” (przy czym wpisuje się w tą propagandę także „grupa rekonstrukcyjna Cesarstwa Rosyjskiego”, czyli cała „białogwardyjsko-cerkiewno-kapitalistyczna” narracja rozmaitej oszołomskiej w warunkach rosyjskich „nacjo-konserwy”). Nie wiem, czy „stronnictwo ruskie” jest wyrachowane, czy infantylne, ale jego obraz świata w 2022r. nie różni się od obrazu świata … ludności Donbasu w 2005r., podsumowanej przez A. Morozowa (w tekście poniżej) tak:

(…) Putin. Cała nadzieja jest w nim. Do niego i do Rosji miejscowi dosłownie się modlą, czekając aż Rosja wyciągnie pomocną dłoń. Rosja jest tu wyidealizowanym krajem, gdzie walka z oligarchami jest skuteczna, gdzie ludzie mają pracę, (…)
Patrzą na Rosję jak na ikonę, jak na ostatnią nadzieję i nie mogą zrozumieć, dlaczego milczy. Patrzą na Putina jako prawdziwego ludowego prezydenta, jako dobrego cara, który uratował Rosjan przed złymi Czeczenami i przed oligarchami.(…)

A przecież takich ludzi jest w polskojęzycznej przestrzeni informacyjnej więcej. Jedni łączą niezachwianą wiarę w żydowskiego Jahwe z niezachwianą wiarą w Putina (czy tam jego ikoniczny wizerunek wykreowany przez propagandę), bo „religijność” wytresowana u nich, naturalnie „przeskakuje” na inny obiekt, w który „wierzą” równie fanatycznie i bezkrytycznie, na przekór rozumowi i faktom, jak wierzą w Jahwe. Osobowości „fanatyczno-dogmatyczne”. Drudzy po prostu żyją z datków lub odurzają się statusem „guru” i zabrnęli w ten sam ślepy zaułek, w który trafili guru rozmaitych sekt, gdy „przekaz od Boga” zaczął się nadmiernie rozjeżdżać z rzeczywistością. Bo jak tu wytłumaczyć „wyznawcom”, że wszechmocny car na białym niedźwiedziu, któremu „wszystko idzie zgodnie z planem” robi jeden „gest dobrej woli” za drugim, oddając banderowcom już nie tylko terytoria „ukraińskie” ale i włączone w skład Federacji Rosyjskiej na mocy (czyżby nieprzemyślanych?) referendów? Już lepiej – pozabijać gońców przynoszących złe wieści i komentatorów zadających kłopotliwe pytania.

Niezależnie od motywów, grupy te wyrządzają szkody narodowi polskiemu, dodając kolejną warstwę kłamstwa między nim a rzeczywistością. Ja natomiast, na miarę moich nader skromnych możliwości – staram się zmniejszać dystans między Polakami a wiedzą o stanie faktycznym. Ostatni krok – lekturę tekstu – niestety muszą wykonać sami. Pigułki prawdy są gorzkie, ale leczą ze złudzeń. Pigułki kłamstw pozwalają przedłużyć „odlot” za cenę jeszcze większego kaca w momencie, i tak nieuchronnego, wytrzeźwienia.

Polska strategia, opisana przeze mnie 28.VII.2019, jest i nadal będzie jedyną drogą z bagna, w którym znalazł się naród polski po 1989r. Niestety droga ta będzie kosztowna i pełna wyrzeczeń, a możliwość wejścia na nią wymaga zmiany sytuacji geopolitycznej, której jako naród nie mamy jak dokonać ani wspomóc (szczególnie – nie mając własnego państwa, bo III RP nie jest państwem narodu polskiego, tylko narodu wybranego). Kluczową rolę w planie ratunkowym dla narodu polskiego będzie pełnił naród rosyjski, który niestety najpierw sam musi wydobyć się z bagna, w które go wpakowała etniczna mafia andropowowska z figurantem Gorbaczowem na czele, a w którym go utopiły do reszty rządy etnicznej mafii-oligarchii jelcynowskiej, trwającej u władzy do dziś, po kosmetycznych zmianach „dekoracji” w 2000r. Tak, na przegniły do cna i walący się pod ciężarem własnego złodziejstwa i własnej zdrady stanu jasełkowy „carat” nie mamy już po co liczyć. Klęska narodu rosyjskiego, jaką byłaby nowa „demoliberalna” odsłona oligarchii kapitalistycznej, firmowana przez Nawalnego i jemu podobnych lokajów „wolnego światamade in USrAel„, będzie ostatecznym pogrzebem sprawy polskiej. Naród polski potrzebuje nowej, rosyjsko-narodowej (oczyszczonej z „mafii etnicznej”) odsłony ZSRR jako dźwigni dla zmiany układu sił w naszej części świata, co pozwoliłoby wyeliminować etniczne elity kompradorskie niszczące państwo polskie i naród polski od 1989r. Oczywiście nie znaczy to, że wolno nam siedzieć z założonymi rękoma, czekając bezczynnie na nowy „cud domu brandenburskiego”. Nawet największe cuda nam nie pomogą, jeśli nie będziemy robić niczego w kierunku krzewienia świadomości narodowej wśród Polaków. Etniczne elity kompradorskie mogą nam co najwyżej zafundować kolejne atrapy pokroju „Konfederacji”.

Jeśli już o fundowaniu mowa – lewaccy Żydzi Sławomira Sierakowskiego nagonili tylu polskich gojów do swojej kwesty na wojsko Zełenskiego, że starczyło na „Bajraktara”. Drugiego, wzruszeni gestem „Polaków” tureccy przyjaciele Putina – dorzucili banderowcom z Kijowa gratis. A WY, drodzy polscy przyjaciele Rosjan, czy wpłaciliście na KCPN – wszyscy razem do kupy – choć tyle, by starczyło na zimowe gacie dla jednego rosyjskiego żołnierza, tak, by wzruszeni waszym szczodrym gestem Chińczycy dorzucili DRUGIE GACIE gratis? Tak na marginesie, gwoli refleksji – czy widzieliście – poza moim – choćby JEDEN „prorosyjski” blog, który by wam pokazywał, jak możecie wspomóc wojska ŁDNR pomocą humanitarną i który by WAS do tego zachęcał? …

Zdjęcie wprowadzające: Andriej Morozow „Murz”, Donbas, 2014.

Proszę o zamieszczenie odsyłaczy do tego tekstu na innych odwiedzanych przez Was stronach. Z góry dziękuję!

Spis treści

Ważniejsze miejsca w tekście:

  1. „Januk zdradził”
  2. kwestia języka rosyjskiego i kwestia federalizacji
  3. rosyjskie szkoły są w większości zamykane na wschodzie kraju
  4. Wejście Ukrainy do WTO i Unii Europejskiej to bajka dla frajerów
  5. systemowe przyczyny inflacji na Ukrainie
  6. ale jaka jest tu logika procesu? Ona polega na oddaniu własnej populacji w wieku produkcyjnym do zdychającego „centrum” Europy
  7. z punktu widzenia geopolityki, każda prozachodnia wierchuszka w Kijowie w tych dniach to zespół oszołomów
  8. Tymoszenko o okrążeniu Donbasu drutem kolczastym
  9. „Putin” jest tylko takim ludowym mitem, którego podstawową rolą w Federacji Rosyjskiej jest utrzymywanie nastrojów narodu poza „strefą wybuchu społecznego”
  10. Putin to nasz Kuczma. Człowiek, który ostrożnie, półśrodkami, rozmywa i spycha na dalszy plan te wszystkie problemy, które muszą być rozwiązane tu, teraz i dziś
  11. opuścimy ciepłą Moskwę, zalaną nocą niezliczonymi światłami, opuścimy ją dla upiornego blasku ognia okopowej burżujki – to było w roku 2005, 9 lat przed „Euromajdanem” … w 2014r. A. Morozow faktycznie pojechał walczyć o przyszłość narodu rosyjskiego. Jego państwo – zdezerterowało.

Ukraina: 3.14ździec jako przeczucie, Rosja jako ikona. Albo: współczesna Ukraina bez żartów.

Autor: Andriej Morozow, „Murz” [Андрей Морозов „Мурз”]
Tytuł: Ukraina: 3.14ździec jako przeczucie, Rosja jako ikona.
Albo: współczesna Ukraina bez żartów. (Украина: Пиздец как предчувствие, Россия как икона. Или современная Украина без шуток.)
Opublikowano: 16.11.2005
Źródło: Украина: Пиздец как предчувствие, Россия как икона. Или современная Украина без шуток..
Tłumaczenie, wyróżnienia i komentarze: Światowid, swiatowid.video.blog

Część pierwsza. 3.14ździec. [Часть первая. Пиздец.]

Zadajcie sobie pytanie, drodzy czytelnicy – jak teraz wyobrażacie sobie Ukrainę, jej mieszkańców, ich stosunek do ich rządu, do naszego, do polityki w ogóle? Nie zdziwiłbym się, gdyby większość z Was dała ten sam obraz – Majdanu [Ś.: „Pomarańczowej Rewolucji” zrobionej przez agenturę USA w 2004, w efekcie której władzę przejął duet Juszczenko-Tymoszenko]. Po tym wydarzeniu urywa się dopływ informacji, które były wlewane do mózgu z ekranów telewizorów i zaczyna się toaletowa papka mega-sagi o JUKOSIE i wolności słowa w Rosji [Ś.: sprawa Chodorkowskiego].

A tymczasem Ukraina żyje w stanie odroczonej wojny domowej. Tezę tą sformułowałem jakieś trzy dni temu [Ś.: 13.11.2005] i od tego czasu czekam na wystarczające potwierdzenie tych wstępnych wniosków o sytuacji. I muszę powiedzieć, że otrzymałem potwierdzenia, i to z różnych źródeł. I teraz po prostu nie mogę nazywać sytuacji inaczej. Opowiem więc ze szczegółami, co tu się działo i dzieje i dlaczego uwielbiam komentatora politycznego Michaiła Leontiewa [Михаила Леонтьева].

W Moskwie niewiele osób o tym wie, w Donbasie wszyscy o tym pamiętają. Jedni charakteryzują sytuację krótko – „Januk zdradził”, inni opowiadają całą historię. O tym, jak po Majdanie i po trzecim głosowaniu [Ś.: skarga na fałszerstwa wyborcze dokonane na korzyść Juszczenki została odrzucona – polecam niesłusznie zignorowany przez Was tekst „Pomajdanowa Ukraina marionetek USA: orientacja prozachodnia a konflikt interesów ekonomicznych i konflikt etniczny. Korsuń-Szewczenkowski i narodziny terroru.” – w połowie mojego „wstępniaka” jest mapka, pokazująca wyniki wyborów z 2004r. Na mapce widać dość wyraźnie dwa „skrajne” ośrodki polityczne – Donbas i „Banderowszczynę”. Skąd wojna „robotników rolnych z robotnikami przemysłowymi i górnikami”? O tym mówi A. Morozow poniżej i ja w linkowanym tekście.], które dało zwycięstwo Juszczence, Janukowycz wrócił do Doniecka, uklęknął przed ogromnym tłumem na placu Lenina i kazał ludziom się rozejść. Powiedział, że wybrali swojego prezydenta. A połowa tłumu, rzuciwszy swoje niebiesko-białe [Ś.: kolory sztabu wyborczego Janukowycza], cicho i szybko się rozeszła. Reszta czekała i czekała, a potem też się rozproszyła.
Tymczasem ludzie byli gotowi na wszystko. I bardzo wielu ludzi zdawało sobie sprawę, że śmierdzi im wojną domową. Rozumieją to nawet teraz [Ś.: w 2005r.] wszyscy tutaj, od poważnych polityków po proste wiejskie staruszki. Po prostu poważni politycy rozumieją to w milczeniu. Nawiasem mówiąc, krążą dzikie plotki, kto i jak przekonuje pana Janukowycza, aby nie rozpoczynał wojny domowej. Dlaczego wojna? Bo nie widzieli innej odpowiedzi na Majdan niż bezpośrednie użycie siły. Te bardzo straszne „autobusy i wagony pełne potwornego bydła” [Ś.: dehumanizacja przeciwników orientacji prozachodniej, w czym uczestniczyły media „wolnego światamade in USrAel„, zaczęła się już w 2004r., dziś już tego nikt z was nie pamięta, a w 2014r., po latach dehumanizacji, bojówki banderowskie zaczęły ich po prostu mordować przy zerowej reakcji „mediów wolnego światamade in USrAel„.] faktycznie były w Kijowie podczas Majdanu, tylko były to autobusy i wagony zwykłych lokalnych donieckich ludzi pracy, którzy nie rozumieją tych pomarańczowych żartów, ale doskonale zdają sobie sprawę z tego, z czyich pieniędzy żyje Kijów i czyje pieniądze zgarnie jeszcze bardziej, jeśli wygrają pomarańczowi rewolucjoniści. Gdyby im pozwolono, zmietliyby Majdan [w 2004r.], bo zrozumieli, że to naprawdę jest wybór między dwoma drogami rozwoju. W przeciwieństwie do Rosji, która w ostatnich latach nie dokonała takiego wyboru i każda frakcja w Dumie, wybrana w wyborach, może być później przefarbowana, a każdy prezydent będzie amorficzny i do pewnego stopnia plastyczny, uginając się pod naciskiem tradycyjnego braku woli ludu [Ś.: taka figura retoryczna, naród apolityczny, bezideowy – zbiorowo nie zmierza donikąd, niczego nie chce – coś jak u nas elektorat „ciepłej wody w kranie” (ale – bo to elektorat PiS czy „Konfederacji” dokądkolwiek zmierza? w tym systemie istotą „polityki” jest wykonywanie teatralnych gestów w granicach dopuszczonych przez oligarchię), polityk bez idei i charakteru nie nada takiej masie narodowej żadnego kierunku (bo sam go, z woli oligarchów, którzy go „wystrugali z niczego”, nie posiada), będzie zajmował się „nic nie robieniem”, by nie „podpaść” elektoratowi; polityka niczego nie zmieniających medialnych gestów w imię – poprawy lub zachowania – wyniku w sondażach], na Ukrainie rok temu masy jasno rozumiały, czym jest dla nich Janukowycz, a czym Juszczenko.


Wyniki wyborów prezydenckich w 2004r. na Ukrainie. Kolory obwodów wg zwycięzców.

Janukowycz to w większości stara ekipa, która dużo nie ukradnie, będzie kraść jak dawniej, a Wschodowi da zasłużony kawałek [Ś.: autor czasem nieprecyzyjnie określa mianem „Wschodu” tak naprawdę uprzemysłowiony południowy wschód kraju, od Odessy po Charków, czyli całą „rosyjską” Ukrainę; sugeruję rzut okiem na podział polityczny mapy Ukrainy]. Zresztą Janukowycz słynął tu w Donbasie z wieloletniego patronatu nad wschodem, nie patronatu w słowach, ale w konkretnych proporcjach podziału budżetu wypracowanego przez wschód kraju.

Juszczenko to nowa ekipa, która będzie chciała natychmiast zgarnąć jak najwięcej, a przy okazji odkroi kolejną część z tego, co dotąd jeszcze zostało na wschodzie. Niedługo odbije się to na życiu Doniecka, Ługańska i innych lokalnych ośrodków przemysłowych.

Wszyscy widzieliśmy masy, które stały na Majdanie dla Juszczenki. Niewielu, jeśli w ogóle, filmowało masy demonstrujące na rzecz Janukowycza, ale od tego te masy nie przestały istnieć. Nie przestały też istnieć masy tych, którzy nie mogli opuścić miejsca pracy. Można zamknąć uniwersytet na co najmniej tydzień, żeby rzucić studentów na Majdan, ale jak zatrzymać piece w hucie?
Górnikowi czy hutnikowi znacznie trudniej pojawić się w Kijowie niż studentowi czy pracownikowi biurowemu. Tutaj [Ś.: na Wschodzie] – „popodróżowałeś dzień-dwa – to siedź bez pracy, bez pieniędzy, z głodną rodziną na karku” [Ś.: „kolorowe rewolucje” to teatrzyki robione przy użyciu bezrobotnych lumpów i ogłupionej młodzieży z okolic stolicy lub ośrodków wielkomiejskich (gdzie naturalnie jest najwięcej debilnej, zdemoralizowanej liberalizmem młodzieży), ludzie pracujący, szczególnie w przemyśle, nie mają możliwości uczestniczenia w takiego typu „demokracjimade in USrAel” i zawsze będą jej głównymi przegranymi, bo ktoś za zmianę ekipy musi zapłacić – gospodarczo lub politycznie, każda sterowana z zachodu „kolorowa rewolucjamade in USrAel” kończy się katastrofą albo ekonomiczną albo ogólnonarodową polityczną].

To, że rok temu wszyscy ci ludzie, którzy rzeczywiście przyszli i poparli Janukowycza zostali „zdradzeni” oznacza tylko jedno. Sytuacja na politycznym polu boju o interesy Wschodu metodą „powszechnie szanowanych polityków” jest sytuacją bez wyjścia. Problem wschód-zachód zostanie rozwiązany albo skrajnymi metodami politycznymi, albo przy jawnym użyciu siły zbrojnej. Pozwolę sobie jednak powiedzieć nieco o istocie problemu, zanim będę kontynuował opisywanie lokalnych nastrojów.

U podstaw podziału Ukrainy na Wschód i Zachód leżą dwie kwestie – kwestia języka rosyjskiego i kwestia federalizacji, czyli pytanie o udział Kijowa i zachodniej Ukrainy w pieniądzach zarobionych w większości przez Wschód. Sztuczka polega na tym, że każde rozwiązanie którejkolwiek z tych kwestii oznacza rozpad kraju. Logicznie rzecz biorąc, Kuczma, który dzierżył władzę wystarczająco długo i mocno, mógł ją utrzymać tylko w jeden sposób – odwlekając decyzje we wszystkich sprawach, zachowując status quo. Tą logikę, uzasadnioną teorią, potwierdzono mi tu na miejscu z życia wziętymi przykładami. Jednak, w istocie, to status quo było utrzymywane tylko formalnie, w oficjalnych dokumentach, podczas gdy w rzeczywistości siły polityczne i ekonomiczne kontynuowały swoje działanie – działanie „na rozerwanie [kraju]”.

Weźmy na przykład kwestię języka rosyjskiego. Można ją rozwiązać na dwa sposoby – nadać językowi status języka państwowego lub wykluczyć go z obiegu. Każda trzecia droga ostatecznie sprowadza się do tego, co mamy teraz – do samowoli. Na szyldach w Kijowie jest tak samo mało rosyjskiego, jak ukraińskiego w Doniecku. Jest to poślizg w stylu Kuczmy, gdzie granicę rozprzestrzeniania się języka wyznacza bilans środków finansowych i administracyjnych. Przy tym szyldy w sklepach i jadłodajniach mogą być równie dobrze napisane po rosyjsku, ale mało kto z tych, którzy mają odpowiednie finanse, podejmie się obrony rosyjskich szkół, bo to nie jest ani sklep, ani jadłodajnia, a szkoła nie przynosi bezpośrednich dochodów. W przypadku edukacji dobrze zarządza się zasobem administracyjnym stymulowanym z Kijowa – od 1998 roku rosyjskie szkoły są w większości zamykane na wschodzie kraju. Od tamtego czasu do 2005 roku ich liczba, według oficjalnych danych, zmniejszyła się o połowę. Prędzej czy później znajdzie się szkoła, której [mieszkańcy] będą bronić, a jacyś wynajęci „towarzysze” przyjdą ją „uporządkować” i postanowią spalić rosyjskie podręczniki na podwórku. I zacznie się scenariusz naddniestrzański, ze wszystkim, co on implikuje. Tylko nie w małej Mołdawii, a na ogromnej Ukrainie.

Jeśli nie da się odłożyć sprawy na dalszy plan, trzeba podjąć decyzję – nadać status czy wykluczyć. Wiele mówiło się o pierwszej opcji na najwyższym poziomie. Sama Tymoszenko mówiła, że nadanie rosyjskiemu statusu drugiego języka państwowego może wzburzyć „Ukrainę”. Ciekawe dlaczego nikt nie zapytał o to, jak „Ukrainę” wzburzy jego „wykluczenie z obiegu”. A wzburzy tak, że sprawa nie skończy się małym [Ś.: w sensie skali zdarzeń, którymi zaowocuje]. Więc niezależnie od tego, jak rozwiążesz problem, ktoś będzie poważnie urażony. I znowu ze wszystkim, co z tego wynika. A jeśli będziesz dalej grał na zwłokę – prędzej czy później sprawa zostanie rozwiązane metodami opisanymi wyżej.
Teraz o drugiej sprawie – federalizacji. Dotyczy ona tego, dlaczego Kijów nie pójdzie na ustępstwa w tej kwestii, zwłaszcza że wymagane są niewielkie ustępstwa. Ale nie, wszyscy trzeźwo myślący ludzie zdają sobie sprawę, że jakakolwiek możliwość samodzielnego rządzenia się przez Wschód, nie na poziomie osób, ale legislacyjnie, zabije Kijów jako centrum gospodarcze zjednoczonego kraju. Z drugiej strony, po co Wschodowi ten ośrodek, skoro nie broni on żadnych interesów wschodu? Więc czy chcesz federalizować kraj, czy nie – i będziesz wysyłać wojska na wschód, żeby nie dopuścić do rozpadu kraju… To wszystko jedno, to samo.

Miejscowy towarzysz, dość dobrze znający się na polityce i ekonomii, przedsiębiorca zatrudniający 15 pracowników, wypowiedział się na ten temat bardzo stanowczo (obywatele liberałowie, on, święty Mały Biznes, to powiedział, a nie ja, lumpen margines!):

Wejście Ukrainy do WTO i Unii Europejskiej to bajka dla frajerów, Ukraina w obecnym kształcie tam nie zdoła wleźć, pojawi się masa nadwyżki ludności, której trzeba będzie się gdzieś pozbyć. Wprowadzenie przez Rosję światowych cen na nośniki energii to oczywista katastrofa dla bratniej Ukrainy, która szykuje się do wstąpienia do tych organizacji”.
[Ś.: „urynkowienie” cen paliw i energii to wymóg MFW, ale i WTO i UE; Juszczenko i Tymoszenko po „pomarańczowej rewolucji” niezwłocznie zaczęli „urynkawiać”, co szybko zaczęło wykańczać przemysł, zaopatrując UE w tanią siłę roboczą z Ukrainy … Wymierająca pod światłym przywództwem WWP z prędkością światła „biała” Rosja jest drugim konkurentem w walce o ukraiński „nawis demograficzny”, ale jak nietrudno zgadnąć – masy emigrujące marzą o zarobkach na poziomie Unii Europejskiej, a nie takich, jakie oferuje oligarchiczna FR …]

Benzyna na Ukrainie jest już droższa niż w Moskwie, a to przy okazji zaczyna zbliżać poziom ukraińskiego utrzymania do rosyjskiego. Ale płace już nie. Na drugi dzień widziałem ogłoszenie w Doniecku. Sklep potrzebuje sprzedawcy. 600 hrywien miesięcznie. Coś w rodzaju 130 EUR miesięcznie. Swoją drogą niech to, że ludzie w mieście są przyzwoicie ubrani nie dezorientuje Cię w kwestii oceny sytuacji ekonomicznej mas. Widziałam młodą panią, ubraną zgodnie z najnowszą modą i z masą makijażu, która… rozklejała plakaty reklamowe. I bez pozornego obrzydzenia starannie obrysowała plakaty rolką taśmy maskującej po całym obwodzie, a w zębach trzymała nożyk do cięcia pudełek. Czuło się, że dostała tę pracę nie wczoraj i że wcześniej nie miała okazji zarobić pieniędzy w żaden inny szczególnie podniosły sposób. A dlaczego? Ponieważ jest kobietą, trzeba to zrozumieć. Jeśli wydasz wszystkie pieniądze na ubrania, nie będziesz musiała martwić się o swoją figurę – i tak nie będziesz miała co jeść.

Oczywiście pracownicy fabryk otrzymują większe wynagrodzenie. Kilka tysięcy hrywien czy jakoś tak, gdziekolwiek. Ale te pensje to z definicji pensje dla zapijających się singli, w miejscu gdzie zrujnowano lokalną opiekę społeczną. Nie da się utrzymać rodziny za takie pieniądze, zwłaszcza jeśli trzeba pomóc rodzicom [Ś.: IMF jakoś nigdzie, gdzie są „urynkawiane” na jego rozkaz ceny paliw i energii, nie naciska na podwyżki emerytur …]. A przy rosnącej inflacji to prawdziwy wstyd. I nikt nie robi wielkich oczu, gdy widzi, że jeszcze wczoraj autobus do Jenakijewa [Енакиево] z Doniecka kosztował 4,5 hrywny, a dziś koszt wynosi 7.
Mówiąc o pracownikach. Gdy stosunek miejsc pracy do liczby pracowników osiągnął poziom krytyczny, w wielu miejscach doszło do naturalnej w takiej sytuacji marginalizacji siły roboczej. Jest niewielka warstwa specjalistów, którzy znają technologię i którzy potrafią dopilnować, żeby wyszedł produkt, a nie odrzuty i żeby nie zginęło zbyt wielu ludzi naraz. Fachowców, którzy mają dobre, bardzo, bardzo dobre zarobki jak na lokalne standardy, więc nigdzie się nie wybierają. I jest masa ludzi, którzy po prostu taszczą i przenoszą wszelkiego rodzaju ciężkie rzeczy z punktu A do punktu B, od czasu do czasu robiąc coś bardziej intelektualnego. To są czarnoroboczy, których można wyrzucić z pracy i zaganiać do niej z powrotem, zatrudnić prosto z ulicy bez obaw o utratę wykwalifikowanego personelu. Wszystko co znajduje się pomiędzy tymi dwoma kategoriami idzie lub szło w górę lub w dół. Wraz z całym ogonem, który się z tym wiąże – rodzinami, służbami socjalnymi i infrastrukturą pod nimi. I nikogo już nie dziwi, że połowa młodych ludzi z osiedli robotniczych i małych miasteczek to alkoholicy, a druga połowa to narkomani [Ś.: czytelnikom proponuję w tym miejscu rzut oka na ramkę o „tramadolowym biznesie” w tym tekście i chwilę namysłu nad tym, czy czasem nie mamy tu do czynienia z polityką depopulacyjną prowadzoną przez „wiecznie nieznanych sprawców”, a znaną już od czasu wojen opiumowych]. Wzbiera gniew, ale nie można się temu dziwić.
Przy okazji, w kwestii tego, kto kogo karmi na Ukrainie i kto zarabia prawdziwe pieniądze. Oczywiście na produkcie końcowym tego samego przemysłu stalowego, który trafił za granicę, pracownicy, którzy go bezpośrednio stworzyli, zarobią najmniej. Ale jeśli tych pracowników nie będzie i nic nie zrobią, to nikt nic nie zarobi. Zero. Więc mówienie o tym, kto kogo karmi na podstawie tego, kto ile wpłaca do budżetu, nie jest do końca poprawne. Rok temu udział Kijowa w produkcji przemysłowej wynosił 5%, ale w zysku – 33%. Oto mniej lub bardziej trzeźwa analiza ówczesnej sytuacji. W rzeczywistości centrum realnego zarabiania pieniędzy jest na Wschodzie, ale centrum wydawania tych pieniędzy jest znacznie przesunięte na zachód. Powoduje to niezadowolenie na Wschodzie.
W Jenakijewe [Енакиеве] wszyscy w mieście, nie tylko pracownicy Huty Jenakijewe, rozumieją, że bez zakładu nie będzie miasta. Rozumieją to zarówno zwykli handlarze bazarowi, jak i właściciele „salonów AGD”. Dobrze by było, gdyby ludzie w Kijowie, a zwłaszcza w Moskwie, to zrozumieli. Pamiętam, że pewien moskiewski handlarz wciskał mi kiedyś do głowy, że on zawsze będzie miał obrót, cokolwiek by się działo i czy fabryki będą działać czy nie – do diabła z nimi …
Mówiąc o inflacji. Pieniądze, oczywiście, to „uniwersalny ekwiwalent”, uprzedmiotowiona praca. Kłopot jednak w tym, że każdy wymiennik ma co najmniej trzy substytuty. Dlatego też, nadając „ekwiwalentowi” swoisty rys nacjonalistyczny, możemy powiedzieć, że waluta narodowa jest ekwiwalentem pracy narodu, a ruch jej kursu jest miarą tego, jak bardzo praca narodu jest poszukiwana w stosunku do pracy innych narodów. W rzeczywistości, jak już dawno temu powiedziałem, waluta narodowa jest rodzajem niepodzielnego zasobu państwowego. A dolarów można drukować dużo, byleby Ameryka zajmowała wygodne stanowisko w świecie, byleby jej interesy szły w górę, byleby na jej usługi zarówno w zarządzaniu światem, jak i na proste dominowanie świata był popyt.

Tak więc, w przypadku braku cudu ekonomicznego o charakterze zagranicznym, inflacja hrywny na Ukrainie jest nieunikniona, i narasta. Można ją w pewnym stopniu odroczyć, ale kupuje się tylko czas i tylko kosztem tego, że potem będzie szybciej [Ś.: autor nie do końca rozumie systemowe przyczyny inflacji na Ukrainie albo nie potrafi tego sformułować; Ukrainie po 2004 roku agentura USA (także ta na Kremlu) wybrała drogę integracji z „zachodem”. Oznacza to tyle, że Ukraina planowała zniszczyć wymianę handlową z FR – co prowadziło do upadku „postsowieckiego” przemysłu zintegrowanego z gospodarką rosyjską, bo „zachód” jego produkcji (w dużej części militarnej) po prostu nie potrzebował, a już na pewno nie w takich ilościach jak Rosja. W efekcie Ukraina znalazła się w pułapce „ślepej uliczki specjalizacji eksportowej” albo – pogorszenia terms of trade, bo koncepcja „zachodniej ścieżki rozwoju” dla Ukrainy polegała na tym, że Ukraina integruje się z „zachodem”, a z Rosji sprowadza tylko – za dolary i euro pozyskane w handlu z „zachodem” surowce i w większości „orze” postsowiecki przemysł (właśnie w celu zerwania uzależnienia od Rosji …). Uwalniając tanią siłę roboczą dla przemysłu i domów starców w zdychającej demograficznie Unii Europejskiej (stąd wielkie wsparcie „elit europejskich” dla „ukraińskiej drogi na zachód” ale … czy również nie na Kremlu, pożądającym swojego kawałka ukraińskiego „demograficznego tortu”, po tym, jak zniszczył własną populację?). Oczywiście ten „model rozwoju” oznaczał płacenie za ropę i gaz wg cen na „rynkach światowych” (na co naciskali „przyjaciele Ukrainy” z Międzynarodowego Funduszu Walutowego – dla nich preferencyjne ceny gazu dla ukraińskich emerytów są zbrodnią przeciw ludzkości …), na których Ukraina miała do zaoferowania głównie produkty rolne i surowce – „droga na zachód” oznaczała więc dobrowolne pogorszenie własnych terms of trade. A. Morozow ma tu bardzo dobrą intuicję, ale „nie stawia kropki nad i”. Charakter „inflacji”, o której on tu mówi, ja w sposób konieczny dla zrozumienia zjawiska opisuję tu: 3. Inflacja „kosztowa” – to inflacja „ciągnięta” przez terms of trade i ich oddziaływanie na bilans handlu zagranicznego]. Coraz więcej ludzi będzie musiało pracować za coraz mniejsze pieniądze. To, że będą drukować pusty papier z numerami na nim, nie jest przyczyną, ale konsekwencją działania sił ekonomicznych i politycznych. A inflacja będzie trwała dopóki ludzie nie wyprowadzą się z Ukrainy lub nie wyginą. Wtedy można ponownie wprowadzić denominację 1 do 1000 [Ś.: mowa o wymianie pieniądza, jak za czasów Gronkiewicz-Waltz zastąpiono PRL-owską złotówkę III RP-owską po kursie wymiany 10 000 : 1] i „stabilność” pojawi się ponownie. I tak dalej, aż szczęśliwi ocaleni dołączą do strefy euro.
Podczas przesuwania się na wschód europejskiej strefy wpływów, która zaczęła się rozszerzać zaraz po upadku ZSRR i zjednoczeniu Niemiec, wraz z tworzeniem się ośrodka władzy, kraje, które do niej wpadają, zdają się poświęcać swoje interesy narodowe w imię świetlanej przyszłości nowej Europy, która może zwrócić ich ofiarę za pomocą torsji [Ś.: wymiotów], kiedy ci z ich obywateli, którzy przeżyją, będą mogli stać się pełnoprawnymi Europejczykami. A do tego oczywiście potrzebny jest ruch dalej na wschód. Czyli Niemcy „podbijają” Polaków, Czechów i Rumunów, którzy zostają zepchnięci do „podbicia” Bałtów, Białorusi, Ukrainy i Mołdawii, a ci z kolei sami pójdą lub zostaną „wyciśnięci” na Rosję, zgodnie z logiką procesu [Ś.: ale jaka jest tu logika procesu? Ona polega na oddaniu własnej populacji w wieku produkcyjnym do zdychającego „centrum” Europy, po to, by własne, wywołane katastrofą ekonomiczną i masową emigracją po likwidacji przemysłu, problemy demograficzne (i wynikające z nich „wtórne” ekonomiczne) potem leczyć importem siły roboczej uwolnionej po destrukcji przemysłu lub stabilności politycznej w kolejnym regionie, który będzie się mamić „akcesją do Unii Europejskiej … Zgodnie z tą zasadą etniczna kompradorska mafia POLINezji jest wrogiem populacji ruskiej zamieszkującej Ukrainę i Białoruś, bo tylko nieszczęście tych krajów zapełni lukę demograficzną wywołaną żerowaniem oligarchii „starej Europy” na ludności „wschodniej UE”. Ani populacja POLINezji, ani populacje jej „ruskich” sąsiadów nie widzą, kto tu jest ich realnym wrogiem, niszczącym ich polityczny i ekonomiczny byt by odebrać im ich biologiczną przyszłość.].

Ogólnie rzecz biorąc, z punktu widzenia geopolityki, każda prozachodnia wierchuszka w Kijowie w tych dniach to zespół oszołomów, którzy, po zapewnieniu sobie poparcia wszystkich tych grup ludności, które zdołają ogłupić, zdradzają elektorat po wyborach, oddając jego interesy Zachodowi [Ś.: blokowi USA]. Dlatego zresztą Juszczenko jest już nielubiany przez wielu ludzi z Zachodu Ukrainy, którzy proszą Tymoszenko o zajęcie jego miejsca. Naiwni ludzie. Nie rozumieją, że ona nakłoni ich do głosowania na nią, a potem zrobi jeszcze więcej szkody niż Juszczenko. Swoją drogą nie dziwi fakt, że Juszczenko szuka poparcia w coraz bardziej radykalnych kręgach zachodniej Ukrainy [Ś.: ciekawa obserwacja A. Morozowa; zabawne, jak do likwidacji ich własnego państwa i „narodu” udało się liberalnym marionetkom USA pokroju Juszczeniki i Tymoszenko nakłonić radykalnych szowinistów – banderowców. Banderyzm został zredefiniowany pod wieloletnią kuratelą USA w antyrosyjskość we wszystkich wymiarach myślenia i działania i w takiej formie został zainstalowany po 1991r. na Ukrainie z wyraźnym rozkwitem pod rządami Juszczenki.]. Z tymi mniej radykalnymi już się uporali, ci ludzie wszystko już zrozumieli i dali sobie spokój.
W ogóle na szczycie w Kijowie siedzą bardzo sprawni ludzie. Cieszy mnie na przykład stanowisko Kijowa w kwestii cen gazu. Nie wiem, jak dokładnie Juszczenko i Putin porozumiewają się w kwestii gazu, ale mechanizm jest mniej więcej jasny:
– Władimirze Władimirowiczu, chyba rozumiesz, że jeśli podniesiesz cenę za gaz, to najbardziej uderzy to w Rosjan na lewym brzegu? Rozumiesz. Dlaczego więc ją podnosisz?
To znaczy Kijów po pierwsze ma pieniądze z Doniecka, jak i z całego Wschodu Ukrainy, a po drugie ma tanią energię, szantażując Moskwę losem tego samego Donbasu, który po ustaleniu nowych cen gazu będzie musiał ruszyć pełną parą do Rosji i szukać tam pracy, której tak naprawdę [w Rosji] nie ma [Ś.: obecnie, w 2022r. już jest i to olbrzymi deficyt siły roboczej w FR; 30 lat wybijania białej populacji przez „czarną” oligarchię etniczną FR dało widoczne efekty; w kolejnym wkrótce przetłumaczonym tekście, ‚”What if …?” scenarios’ z 2013r. A. Morozow już to dostrzeże].

Ogólnie mamy tu sytuację bandyty, który czeka na przyjazd samochodem swojego wspólnika, trzymając pistolet przy głowie zakładnika zarażonego śmiertelnym wirusem. A „dobrzy ludzie” ze szczepionką stoją z boku i na rozkaz bandyty przenoszą po kolei paczki państwowych banknotów z kieszeni państwa do walonki bandyty. Chory bez szczepionki ma pięć minut życia i przez te całe pięć minut „dobrzy ludzie” mogą wrzucać pieniądze do walonki bandyty, pytanie tylko, czy euro-pomocnik dotrze, zanim zakładnik uderzy bandytę łokciem i chwyci za broń. Bo nikt nie chce zginąć tylko dlatego, że ktoś nie dotarł na czas po bandytę.

Skoro mowa o broni. Nie będę opowiadał ponownie opowieści miejscowych chłopaków o tym, jak ludzie byli uzbrojeni rok temu. Jest opinia, że na UNA-UNSO [УНА-УНСО] nie będzie potrzeby marnować kul – umrą z zazdrości, gdy zobaczą ten arsenał. Jednak to wszystko są oczywiście bajki. Szczególnie o pociągu z bronią dawnego GSWG [ГСВГ], który ponoć zaginął gdzieś w tych okolicach. Nie wierzcie w ani jedno słowo. Brednie.
Ponownie opowiem tylko to, co sam widziałem i słyszałem. Sądząc po tym, jak często na drodze z Jenakijewa [Енакиево ] do Doniecka trafiali się w tutejszym krajobrazie myśliwi, każdy we wsi ma coś takiego jak dwururka. Jeśli chodzi o mieszkańców miasteczka, to zwrot „koktajl Mołotowa” był z reguły pierwszym, który padał w rozmowie ze mną.
Oczywiście w Kijowie nie ma głupców i podejmują działania. Nie wiem co tam się dzieje z dyspozycyjnością i lojalnością jednostek wojskowych, krążą dzikie plotki. Najmniej dzika plotka dotyczy policji. Mówią, że jeszcze wiosną lub wczesnym latem sprowadzono [Ś.: na Donbas] jakieś półtora tysiąca ludzi z Zachodu, policjantów lub z wojsk wewnętrznych, pod pozorem walki z przestępczością. „Walka z przestępczością” polegała na tym, że obywatele ci chodzili w patrolach po różnych dzielnicach miasta w proporcji 1 do 1, jeden szeregowiec, jeden sierżant i jeden oficer, i rozglądali się. Oczywiście nie ma wątpliwości, że tak właśnie było, a skłonność do obsadzenia przez Kijów organów ścigania ludźmi z Zachodu musi być faktem. Wyłącznie jako odpowiedź na postawę lokalnych ludzi wobec władz i ich przedstawicieli. Podobno mniej więcej tydzień temu dwóch policjantów próbowało wsiąść do trolejbusu w Doniecku bez kolejki. Dlaczego chcieli bez kolejki? Czy chcieli zająć miejsca siedzące? Ogólnie rzecz biorąc, zostali pobici właśnie tam, jednogłośnie, z całego serca. Na ratunek ruszyli im ochroniarze z pobliskiego centrum handlowego. Przy okazji, jeśli będziecie w Doniecku, szukajcie policjantów na ulicy. Tak dla zabawy, może jakichś znajdziecie.

Ogólnie rzecz biorąc, ludzie tutaj są gotowi na konfrontację siłową. Bo są świadomi realności obietnicy Tymoszenko na Majdanie [Ś.: już w 2004r.!] o okrążeniu Donbasu drutem kolczastym. Ludzie są gotowi psychicznie, a i materialnie myślę, że wszystko co niezbędne na „pierwszą godzinę” się znajdzie [Ś.: wydarzenia roku 2014 dobitnie dowiodły, że Donbas był wówczas, więc i w 2004r. zdemilitaryzowany – ludzie na blokadach dróg stali z drewnianymi pałkami, w najlepszym razie – z wyszabrowanymi eksponatami muzealnymi – kiedyś oglądając „blokadę” zauważyłem człowieka trzymającego PPS – pistolet maszynowy z czasu WWO, z bardzo charakterystyczną „blachą” na lufie, były i PTRD lub PTRS; wojska ochrony pogranicza były sformowane z „zachodnich” i promajdanowe, co stworzyło kolosalne problemy dla zaopatrzenia z Rosji … dodatkowo do tych, które stworzył sam Kreml; Janukowycz miał 4 lata drugiej kadencji by uzbroić Donbas i nasycić struktury siłowe ludźmi ze Wschodu … można powiedzieć, że zdradził po raz drugi, kolejny raz zdradził gdy zaczęła się „rewolucja godności” („Euromajdan”) 2013/2014r. – i po raz ostatni, gdy podpisał „porozumienia” z „Majdanem” i dał się wywieźć do Rosji jak worek ziemniaków]. „Druga godzina” jest, jak zawsze, trudniejsza, ale nie o tym teraz mówimy. Zachód jest gotowy odpowiedzieć na każde zauważalne działanie siłowe narzuceniem ostrzejszego reżimu na wschodzie z motywacją „Nie będziemy tego tolerować na Ukrainie!”. Co jednak należy uznać za znamienne? Znowu pojawiają się dzikie plotki o tym, co już robią nieznani bojownicy przeciwko reżimowi Juszczenki.

Strzelali…(c)

Oczywiście nic nie wycieka do prasy. Przy całej swojej niechęci do doświadczenia tego [Ś.: masowe protesty z użyciem siły i broni palnej?], obecne kijowskie władze bardzo się tego obawiają. Wydaje się, że tamtejsza prasa nauczyła się organizować „niewyciekanie” od swoich starszych kolegów na Zachodzie [Ś.: bloku USA] lub od ich uczniów w Moskwie. W ogóle tutejsi Che Guevarowie muszą tylko dojrzeć, żeby podrzucić Kijowowi takie szydło, którego po prostu nie da się schować do worka.

Bo znowu pojawiło się tu [Ś.: na Wschodzie U.] przekonanie, że obecni marginalni politycy, nie mówiący już, a krzyczący z mównic, podczas kolejnego przesilenia walki politycznej znowu „zdradzają” swoich podopiecznych w imię własnych interesów. Nikt [Ś.: z mieszkańców Rosji] nie chce w to uwierzyć, ale zbyt niedawno, jak na lokalne standardy, byli skazani na smakowanie trucizny politycznej niedojrzałości liderów, niepewności. Powiedziałbym, że tchórzostwa, ale ja nie mam takiego prawa, mają je tylko miejscowi [Ś.: „wschodni”]. Bo to oni w razie czego będą musieli toczyć wojnę domową – pełnoskalowo i jako konieczność, a my – tylko jeśli zechcemy.
Mówiąc o miejscowych. Pamiętacie, jak cytowałem drobnego przedsiębiorcę? No cóż, ten kolega naprawdę nie jest głupi i nawet o rosyjskiej rzeczywistości wie co nieco. Mówi, że najlepszym wariantem byłby nowy pakt Ribbentrop-Mołotow, że na brzegach Dniepru stanęliby rozjemcy, po jednej stronie – Rosjanie, po drugiej – Europejczycy. Ale kłopot w tym, że nie da się wytłumaczyć człowiekowi, że Rosja nie jest teraz do tego zdolna. Jak powiedział o perspektywach Ukrainy …

„Przy tym, ile długoterminowych zagrożeń ten rząd wbudował w swoją politykę, jeśli do kwietnia nic się nie wydarzy, wynoszę się z kraju …”.

To zresztą wywołuje pytania o patriotyzm małego biznesu i biznesu w ogóle.

Więcej na ten temat w komentarzach.

Część 2. Rosja. (Часть 2. Россия.)

W moim życiu było wystarczająco dużo nieprzyjemnych i trudnych momentów. Ostatni miał miejsce, gdy z Dimą (http://www.livejournal.com/users/coretvertebrum/) pojechaliśmy na seminarium na temat języka rosyjskiego na Ukrainie, które odbyło się w jednej z donieckich szkół z udziałem miejscowych filologów i prawników, działaczy rosyjskich ruchów społecznych i politycznych, metodyków szkolnych i nauczycieli.
Siedzimy cicho, słuchamy, ja robię notatki. Nagle dostajemy głos. Jako ci, którzy przyjechali z Moskwy. A potem głos z widowni: „Tak, tak – powiedz nam, dlaczego Rosja nam nie pomaga!”. To naturalne pytanie. Dlaczego Rosja nie pomaga jednemu, nie dwóm, nawet nie dziesięciu tysiącom, ale milionom Rosjan tu na Ukrainie i nie występuje w obronie ich interesów …
Tak… Na wypadek, gdyby ktoś nie wiedział, obywatele, po tym, co się stało rok temu [Ś.: „pomarańczowa rewolucja” i wspomniana na wstępie zdrada], najpopularniejszym politykiem na wschodzie Ukrainy nie jest już Janukowycz. Nie, gdzie tam mu [Ś.: do bycia popularnym]. Putin. Cała nadzieja jest w nim. Do niego i do Rosji miejscowi dosłownie się modlą, czekając aż Rosja wyciągnie pomocną dłoń. Rosja jest tu wyidealizowanym krajem, gdzie walka z oligarchami jest skuteczna, gdzie ludzie mają pracę, gdzie jest Moskwa, gdzie mieszkają moskwianie, którzy mogą sobie pozwolić na lenistwo…
I co miałem powiedzieć tym ludziom, ja pochodzący z tego właśnie ziemskiego raju [Ś.: A. Morozow mieszkał wtedy w Moskwie]? Że Kreml o wiele bardziej niż los Donbasu czy Naddniestrza interesuje to, która grupa w Rosji kontroluje ropociągi? Że „walka z oligarchami” toczy się tylko przy pomocy innych oligarchów, którzy już myślą o usunięciu samego Putina z jego pretensjami do zapewnienia ludziom spokojnego i sytego życia na ich [oligarchów] koszt [Ś.: nie do końca tak, „Putin” nikomu niczego nie dał „z dobrego serca”, po prostu sprytniejsza część oligarchii etnicznej dostrzegła, że iście ludożerczy rabunek w dotychczasowym tempie, spychający populację w skrajną nędze, jest niebezpieczny dla samej oligarchii, bo rodzi zbyt silny masowy antykapitalistyczny sprzeciw, który może się przerodzić w niekontrolowalną rewolucję. „Putin” jest tylko takim ludowym mitem, którego podstawową rolą w Federacji Rosyjskiej jest utrzymywanie nastrojów narodu poza „strefą wybuchu społecznego” , bo ludzie mając „patriotycznego przywódcę” „broniącego ich interesów”, zamiast rozpocząć samoorganizację rewolucyjną będą tylko tępo oglądać kolejne wielce patriotyczne przemówienia w TV i robić sobie głupie nadzieje, że oto „już, już, zaraz car na białym niedźwiedziu zstąpi z niebios Kremla i nas zbawi ode złego”. Bez takiej absurdalnej nadziei sytuacja dojrzałaby do rewolucji dużo wcześniej. Dla „wolnego światamade in USrAel” „Putin” jest uciążliwy z powodu tej „antysystemowej” (anty-wolnoświatowej) retoryki, którą podtrzymuje „antysystemowe” (antyglobalne) nastroje w narodzie, zamykając drogę do władzy globalistycznym kompradorskim „demoliberałom”. Jeśli kogoś interesuje, dlaczego dzieci oligarchów, obok karierowiczów pokroju Nawalnego, bawiły się w „demokratyczną opozycję” i budowały nastroje pod „kolorową rewolucję” – to owszem było coś takiego, ale były to rozgrywki wewnątrz oligarchicznej „etnicznej rodziny”, między „klanami”, w których tłum Rosjan był tylko bandą oszukanych i wykorzystywanych frajerów (tak jest w KAŻDEJ „kolorowej rewolucji”). Nie chcę się tu rozwodzić nad tą sprawą, ale w skrócie – konflikt między skrzydłem „demoliberalnym” oligarchii a „odinorossijskim” „Putina” sprowadza się do roli aparatu administracyjnego. „Demoliberałowie” chcą praworządności i zniszczenia korupcji, bo chcą administracji podporządkowanej politykom wybieranym „demokratycznie”, jak w „wolnym świecie”. Nie z „dobrego serca”, po prostu „model amerykański demokracji”, którego pożądają, to rządy oligarchii poprzez prawo stanowione pod ich dyktando przez skorumpowanych polityków partii uzależnionych finansowo od oligarchii. Chcą eksploatować społeczeństwo „legalnie”, za pomocą „prawa”, które sami sobie „pod siebie” napiszą. Tymczasem w państwie „Putina”, z którym wojują, administracja jest mafią „rodzin” które uwłaszczyły się na strukturach administracyjnych i pobierają korupcyjny, „feudalny”, haracz od „biznesu”. „Demoliberałowie” nie mają sił do realizacji swojej wizji, więc są skazani na „sojusz” z „wolnym światemmade in USrAel” – co czyni z nich idealną elitę kompradorską. Jednak wybór między obecną ekipą a „demoliberałami” sprowadza się dla narodu rosyjskiego do zmiany „opakowania marketingowego” dalszej eksploatacji kolonialnej Rosji przez tą czy inną kapitalistyczną etniczną mafię-oligarchię. Oczywiście w miarę narastania kryzysu władzy obóz „demoliberalny” będą zasilać co sprytniejsi uciekinierzy z „obozu władzy” i zobaczymy powtórkę „rewolucji lutowej” 1917r.]? Że sam naród rosyjski po raz drugi, tak jak w 1998 roku, własnymi rękoma, choć nie bez pomocy tych samych oligarchów, wpada w pułapkę kryzysu? Że można się lenić w Moskwie, ale że raczej nie da się wyżywić rodziny z pieniędzy zarobionych na swoim lenistwie? Dokładnie to im powiedziałem. Jakkolwiek trudno było mi powiedzieć ludziom surową prawdę o życiu.
Niestety. Nie ma nieba, nie ma Boga wszechmogącego. Jest tam teren i ludzie na nim. Jest Putin, prezydent, z ogromną nominalną władzą, ale ze strukturą władzy, która będzie w stanie wykonać każdą jego decyzję zależnie od aktualnej sytuacji politycznej i gospodarczej [Ś.: w sensie – wykona albo nie, zależnie od aktualnego układu sił między klanami]. A sam Putin, a nie jest głupcem, doskonale zdaje sobie z tego sprawę, więc aby nie wyjść na durnia, nie wydaje rozkazów, które zostaną wykonane dokładnie odwrotnie.
To jest najlepiej strzeżona tajemnica rosyjskiej i ukraińskiej polityki naszych czasów. Czy jeszcze tego nie zrozumiałeś? Putin to nasz Kuczma. Człowiek, który ostrożnie, półśrodkami, rozmywa i spycha na dalszy plan te wszystkie problemy, które muszą być rozwiązane tu, teraz i dziś. Dlatego w 2008 roku czeka nas ukraiński rok 2004 w pełnej krasie, jeśli nie osiągniemy go jeszcze przed 2008 rokiem. A nasz odpowiednik Juszczenki, Kasjanow, na przykład, dojdzie do władzy prezydenckiej, trąbiąc na temat nierozwiązanych przez Putina problemów tylko po to, by ich ostatecznie nie rozwiązywać i jeśli się uda, dalej „plątać sznurki” aż do momentu gdy kraj się rozpadnie.
A następca Putina z 90% prawdopodobieństwem powtórzy „wyczyn” Janukowycza sprzed roku. Po co jednak czekać na 2008 rok, testowy Majdan może zostać nam zorganizowany w Moskwie już 4-5 grudnia tego roku. Zobaczymy jak zareaguje na to nasza władza, spenetrowana już na przestrzał siłami rosyjskiego „oranżyzmu” [Ś.: patrz przedostatni komentarz]. Ktoś, pamiętam, pochwalił się, że jego przyjaciele, kibole, rozprawią się z każdym Majdanem. Rozpędzą go. Ale kto wyda rozkaz?
Co jeszcze powiedziałem ludziom? Prosili o rosyjską ideę, o książki, gazety, ulotki współczesnych rosyjskich publicystów i filozofów. Mówili, że artykuły Hołmogorowa [Холмогорова] drukowane i kserowane – żyją na samizdacie. Twierdzę, że nic takiego nie będzie miało miejsca – państwo nie będzie się w to angażować. Chyba, że takie organizacje pożytku publicznego jak ROD. Pytali, które wydawnictwa mogą podjąć się propagacji artykułów o losie Rosjan na wschodzie Ukrainy. Poza rustrana.ru [рустраны.ру] i Specnazu [“Спецназа”] nie zdołałem niczego zarekomendować. Kogo w ogóle jeszcze interesują losy Rosjan za granicą bardziej niż więzienna dieta Chodorkowskiego czy biust kolejnej Kseni Sobczak czy Maszy Gajdar? Piszcie w komentarzach, przekażę współrzędne redakcji lokalnym zainteresowanym.

Okazało się, że na seminarium są miejscowi dziennikarze. Próbowali przebić się do Moskwy z dobrymi, porywającymi, jak im mówiono, artykułami, ale… [dodawali moskiewscy redaktorzy] „nasi czytelnicy nie będą zainteresowani tym tematem”. Co mogę powiedzieć? Takich tam mają czytelników. Prasa rosyjska, pod względem nakładu, to prasa moskiewska i petersburska. Chcą po raz sto-pierwszy opowiedzieć o życiu w stolicy bo tym zarabiają na chleb. A prasa regionalna jest po uszy w lokalnych problemach. Kto czyta gazety? Dwie stolice [Moskwa i Petersburg]… Pozostała część kraju używa ich do czyszczenia płoci [Ś.: nie znalazłem takiego idiomu, rozumiem, że chodzi po prostu o przygotowanie ryb na patelnię na starej gazecie].

To smutne. O tym seminarium, jeśli będę miał czas, napiszę osobno. Na razie podsumuję doświadczenia związane z kontaktem z mieszkańcami. Patrzą na Rosję jak na ikonę, jak na ostatnią nadzieję i nie mogą zrozumieć, dlaczego milczy. Patrzą na Putina jako prawdziwego ludowego prezydenta, jako dobrego cara, który uratował Rosjan przed złymi Czeczenami i przed oligarchami. A jak patrzyli na mnie ludzie, po tym jak powiedziałem im, co naprawdę tu mamy? Tak.

Część trzecia. Prawie zapomniałem. (Часть третья. Чуть не забыл.)

Prawie zapomniałem napisać, dlaczego uwielbiam komentatora politycznego Michaiła Leontiewa [Михаила Леонтьева]. A za to, że człowiek ten nazwał się dziennikarzem i zajmuje się dziennikarstwem. I nie zajmuje się przy tym, kto ma dziewczynę, a kto nie. I dlatego rok temu napisał wszystko o przyszłości państwowości ukraińskiej. Właśnie tutaj [Ś.: martwy link http://www.apn-nn.ru/?chapter=comment_s&id=144&banrot2_id=2 ; żadnej kopii nie znalazłem; Leontiew jest znany z negowania istnienia „narodowości ukraińskiej”; to typowa postawa wielkoruskich nacjonalistów typu I. Girkina, którą jako Polacy możemy zrozumieć, mając negatywny stosunek do wykreowanej nam sztucznie przez niemieckie służby „nacji ślunskiej”; „ukraiństwo” jest taką samą antynarodową dywersją w łonie ruskiej grupy etnicznej jak dzisiejsze „ślunstwo” wewnątrz polskiej, z taką różnicą, że „ślunstwo” nie ma zbrodniczej, bratobójczej tradycji politycznej, a taka „tradycja” jest istotą współczesnego „ukraiństwa”, zaplanowaną jeszcze przez jego austrowęgierskich „wynalazców” i ugruntowaną przez hitleryzm – fałsz koncepcji obu „nacji” polega na przekształceniu tożsamości regionalnej w narodową i antagonistyczną względem narodu, którego częścią jest społeczność regionalna; tak „władcy świata” budują grunt ideologiczny i mięso armatnie pod bratobójcze wojny, którymi realizują swoje interesy.].
Tak pracują ludzie, którzy mają dziewczynę… To nie jest Wania Dawidow z „Rosyjskich nocy”.

Epilog. (Эпилог.)

Nie chodziło o Jenakijewo. Nie chodziło o Donieck. To było w Kijowie. Szliśmy ciemną ulicą i znajomy, aktywny uczestnik lokalnego życia politycznego, zapytał mnie:

– Kiedy będzie wojna? Chcę normalnego życia, normalnych relacji. Wróg-przyjaciel, przyjaciel-przeciwnik… A to, co tu mamy …

Co mu odpowiedzieć? Wyobraźmy sobie najgorszy scenariusz – że Czerwony Blitzkrieg(TM) [Ś.: organizacja, która akcjami-happeningami „na pograniczu prawa” totalnie skompromitowała ruch demoliberalny serwowany rosyjskim masom przez dzieci oligarchów i przyklejonych do nich karierowiczów pokroju Nawalnego (Nawalny, wbrew „nacjonalistycznym” i „antykorupcyjnym” pozom, jest w istocie częścią złodziejskiego systemu oligarchicznego); jej członkowie byli pacyfikowani i aresztowani jeszcze podczas sterowanych przez demoliberalne potomstwo oligarchów demonstracji i protestów; sam A. Morozow trafił do więzienia, o ile pamiętam na rok czasu] nie ma „granatnika” [Ś.: broń stromotorowa podobna do moździerza] i skończyły się pomidory, że liberałowie wygrają moskiewski Majdan 4-5 grudnia, że w Kijowie i na Ukrainie 20, 22 listopada i w grudniu nie będzie nic ciekawego…
Allah, oczywiście, akbar. Ale są też inne czynniki ekonomii politycznej. A co za tym idzie, kwestia ukraińska nie ucieknie od jej rozwiązania. I gdy nawet najbardziej marginalni politycy przestaną mamić lud, wtedy wszystko skończy się drugim Naddniestrzem. Gdzie będziemy?
Będziemy siedzieć w naszych biurach, klikać myszkami i klepać klawiszami w taki sam sposób, jak wszyscy nasi obecni czytelnicy, i czekać. Nie będziemy długo czekać, pół roku, góra rok…
Tak, opuścimy ciepłą Moskwę, zalaną nocą niezliczonymi światłami, opuścimy ją dla upiornego blasku ognia okopowej burżujki [Ś.: piecyk typu „koza”; – to było w roku 2005, 9 lat przed „Euromajdanem” … w 2014r. A. Morozow faktycznie pojechał walczyć o przyszłość narodu rosyjskiego. Jego państwo – zdezerterowało.]. Zostawimy przed niebieskimi ekranami telewizorów starsze pokolenie, złamane przez gajdarobójstwo i upadek ZSRR, które machnęło ręką na nas, lekkomyślnych. Zostawimy w tyle nasze dziewczyny, które tęsknią za domowością i stabilnością, a na gry prawdziwych mężczyzn patrzą z góry tylko tak długo, jak długo pozostają one grami. My, nie konsultując się z nikim, nie uzgadniając ze sobą, zaskakująco jednocześnie zakładamy nasze plecaki na plecy i zagłębiamy się w wagony sypialne drugiej klasy. I rozpoznamy się po złym błysku w oczach.

– Czy mógłbym zapytać, za co to sprawdzanie tożsamości? – („chłopiec”)
– Źle ci z oczu patrzy, chłopcze. – (policmajster)
– A tamtym to dobrze patrzy, czy jak?
– Oni to narkomani, z nimi jasna sprawa.

Dlaczego? Dlaczego? Czyja to wina? Zapytajcie naszych rodziców, którzy w ciężkich czasach odmawiali sobie wszystkiego, sprzedawali rodzinne złoto, żeby mieć co jeść i pożyczali pieniądze, ale jakoś, czasem wędrując bez końca z miejsca na miejsce, z jednego mieszkania do drugiego, przeprowadzali się, ciągnąc za sobą te niezliczone tomy, które są napisane nie o tym, jak zdobywać przyjaciół, ale jak robić sobie wrogów. Nie o tym, jak zarobić dużo i więcej pieniędzy, ale o tym, jak nigdy tego nie robić. Stare, stare książki, ale jakoś tak potrzebne…

Czy wiesz, co to jest prawdziwy walec refleksji w stylu Pieriesliegina [Переслегин]? To właśnie wtedy, późną jesienią 2005 roku wchodzisz do ubogiej chaty w sektorze prywatnym małego miasteczka Jenakijewo i znajdujesz w skromnym chłopskim domu książkę „Bitwa pod Wagram”, dawne radzieckie wydanie… z zakładką w środku. Taka sytuacja.
Jednakże mówię tylko o najgorszej wersji… Wszystko może się zdarzyć. Nawet to.


Украина: Пиздец как предчувствие, Россия как икона. Или современная Украина без шуток.

Часть первая. Пиздец.

Задайте себе вопрос, уважаемые читатели – как вы сейчас представляете себе Украину, ее жителей, их отношение к своему правительству, к нашему, к политике вообще? Я не удивлюсь, если большинство из вас даст одну и ту же картину – Майдан. После этого события информационный поток, который ниспадал в ваш мозх с экранов ТВ, обрывается и начинается туалетный папирус мегасаги про ЮКОС и свободусловавРоссии.

А в это время Украина живет в состоянии отложенной гражданской войны. Эту формулу я вывел примерно три дня назад и с тех пор ждал, пока получу достаточно подтверждений этим своим первичным выводам о ситуации. И, надо сказать, подтверждения получил, причем из разных источников. И теперь ситуацию назвать иначе просто не могу. Потому и расскажу подробно о том, что здесь происходило и происходит на самом деле и о том, за что люблю политического комментатора Михаила Леонтьева.

В Москве об этом мало кто знает, в Донбассе об этом помнят все. Кто-то кратко характеризует ситуацию – “Янук слил!”, кто-то рассказывает историю целиком. О том, как после Майдана и после третьего голосования, отдавшего победу Ющенко, Янукович вернулся в Донецк, встал на колени перед огромной толпой на площади Ленина и сказал, чтобы люди расходились. Сказал, что президента своего они выбрали. И половина толпы, побросав бело-голубое, беззвучно и быстро разошлась. Остальные постояли-постояли и тоже рассосались.
Между тем люди готовы были на все. И очень многие понимали, что пахнет гражданской войной. Это и до сих пор понимают здесь все, от серьезных политиков до простых сельских старушек. Просто серьезные политики понимают это молча. Дикие слухи, кстати, ходят, касательно того, кто и как убеждал Януковича не начинать гражданскую войну. Почему войну? Потому что не видели другого ответа на Майдан кроме прямого силового воздействия. Те самые страшные “автобусы и вагоны полные зверски настроенного быдла” на самом деле были в Киеве во время майдана, только это были автобусы и вагоны обычных местных донецких трудяг, которые не понимают этих оранжевых приколов, но за то хорошо себе представляют, на чьи деньги живет Киев и чиьх денег он пригребет поболе, если помаранчевые победят. И если бы им разрешили, они бы этот майдан просто смели, потому что понимали, что это действительно выбор между двумя путями развития. В отличие от России, которая последние годы особо ничего такого не выбирает и любую фракцию в думе, избранную на выборах, можно потом перекроить, и любой президент в известной степени будет аморфен и пластичен, прогибаясь под устоявшееся народное безволие, на Украине год назад массы четко понимали, что такое для них Янукович и что такое Ющенко.
Янукович – это по большей части старая команда, которая и сама лишнего не утащит, будет тащить как раньше, и востоку откроит заслуженный кусок. Собственно, Янукович и славен был здесь в Донбассе давним своим покровительством востоку, не на словах покровительством, а выражавшемся в конкретных цифрах распределения бюджета, заработанного востоком страны.
Ющенко – это новая команда, которая и сама захочет загрести сразу да поболе, да и от оставшегося откроит востоку меру малую. Что не замедлит отразиться на бытии Донецка, Луганска и других местных промышленных центров.
Массы, стоявшие на майдане за Ющенко, мы все видели. Массы, стоявшие за Януковича мало кто снимал, если вообще снимал, но от этого массы эти не перестали существовать. Не перестали существовать и массы тех, кто не мог уйти с производства. Университет можно запереть хоть на неделю, чтобы выгнать студентов на майдан, а вот как ты печи на заводе остановишь?
Шахтеру или сталевару куда как труднее попасть в Киев, чем студенту или конторскому служащему. Тут день-два прогулял – сиди без работы и без денег, с голодной семьей на руках.
То, что год назад всех тех людей, которые все-таки пришли и поддержали Януковича, “слили” означает всего одну вещь. Борьба за интересы востока в формате респектабельных политиков зашла в тупик. Проблема восток-запад будет разрешена или маргинальными политическими методами, или открытой силой оружия. Впрочем, давайте-ка я скажу немного о сути проблемы прежде чем продолжу описание местных настроений.
В основе противоречий востока и запада Украины лежат два вопроса – вопрос о русском языке и вопрос о федерализации, который есть суть вопрос о доле Киева и запада Украины в деньгах, зарабатываемых по большей части востоком. Фокус состоит в том, что любое решение любого из этих вопросов означает распад страны. По логике вещей, Кучма, удерживавший власть достаточно долго и прочно, мог ее удерживать только одним способом – спускать решения всех вопросов на тормозах, сохраняя статус-кво. Эту логику, обоснованную теоретически, мне здесь на месте подтвердили цитатами из жизненных реалий. Однако, естественно, этот статус-кво сохранялся только формально, в знаковых документах, а в реальности политические и экономические силы продолжали свое действие, действие “на разрыв”.
Возьмем вопрос о русском языке. Есть два пути его решения – дать языку статус государственного или исключить его из обращения. Любой третий путь в итоге сводится к тому, что есть сейчас – самотёк. В Киеве на вывесках настолько же мало русского, насколько в Донецке – украинского. Спуск вопроса на тормозах по-кучмовски, когда границу распространения языка определяет равнодействующая финансового и административного ресурсов. При этом вывески на магазинах и забегаловках вполне могут писать и по-русски, но мало кто из тех, у кого есть этот самый финанс, возьмется защищать русские школы, потому что это не магазин и не забегаловка, непосредственного дохода школа не дает. А тут как раз хорошо управляется админресурс, стимулируемый из Киева – русские школы с 1998 года закрываются по большей части именно на востоке страны. С того момента и до 2005 года их количество, по официальным данным, сократилось вдвое. Рано или поздно найдется такая школа, которую таки будут отстаивать, в которую приедут разбираться какие-нибудь поднанятые товарищи, которые решат картинно пожечь во дворе русские учебники. И начнется преднестровский сценарий со всеми вытекающими. Только уже не в маленькой Молдове, а в огромной Украине.
Если же не спускать вопрос на тормозах, то надо решать – давать статус или исключать. Про первый вариант много говорили на самом высоком уровне. Сама Тимошенко заявила, что, мол, придание русскому языку статуса второго государственного может взбудоражить Украину. Интересно, почему никто не спросил, как взбудоражит Украину его “исключение из обращения”. А ведь взбудоражит так, что мало не покажется. Так что как ни решай вопрос – кто-то да серьезно обидится. Опять же со всеми вытекающими. А спускай дальше на тормозах – рано или поздно вопрос решится вышеописанным способом.
Теперь о втором вопросе – о федерализации. Казалось бы, почему бы Киеву не пойти на уступки в этом вопросе, тем паче что уступки требуются невеликие. Однако ж нет, все трезвомыслящие люди понимают, что хоть какая-то не личностно, а законодательно закрепленная возможность востока собою распоряжаться убьет Киев как связующий экономический центр единого государства. С другой стороны, на кой нужен этот центр востоку, если он никаких интересов востока не отстаивает? Так что хочешь давай федерализацию и разваливай страну, хочешь не давай и вводи войска на восток, чтобы не дать стране развалиться… Всё одно, всё едино.
Один местный товарищ, вполне себе сведущий и в политике и в экономике, благо вполне себе предприниматель с полутора десятками работников, высказался на эту тему совершенно определенно(Два раза ку, граждане либералы, это он, священный Малый Бизнес, сказал, а не я люмпен-маргинал!): “Вступление Украины в ВТО и Евросоюз – сказочка для лохов, Украина в нынешнем виде туда не влезет, обнаружится масса лишнего населения, которое надо будет куда-то деть. Введение Россией мировых цен на энергоносители для братской Украины, готовящейся к вступлению в оные организации, – очевидный каюк”.
Уже сейчас бензин стоит на Украине дороже, чем в Москве, и это, кстати, начинает приближать украинский прожиточный минимум к российскому. А вот зарплаты – не приближает. Давеча видел объявление в Донецке. Магазину требуется продавец. 600 гривен в месяц. Что-то около 130 у.е. в месяц. Кстати, то, что в городе народец прилично одет пусть вас не смущает в плане оценки экономического положения масс. Я давеча наблюдал одетую по последней моде и вполне себе накрашенную барышню, которая… клеила рекламные плакаты. Причем без видимого отвращения, аккуратно обводя их мотком скотча по всему периметру и держа в зубах конторский ножик для бумаг. Типа, не вчера на эту работу устроилась и до этого ничем особо более возвышенным денег зарабатывать не имела возможности. А все почему? Женщина потому что, понимать надо. Если все деньги потратить на одежку, то за фигурой можно не следить – жрать все равно нечего.
Естественно, рабочие на заводах получают больше. Пару тысяч гривен или около того, где как. Да вот только с разгромленной местной социалкой эти зарплаты – по определению зарплаты для спивающихся одиночек. Свою семью на эти деньги не поднять, особенно если приходится помогать родителям. А в свете наползающей инфляции, так и вообще каюк. И никто делает больших глаз, когда видит, что еще вчера маршрутка до Енакиево из Донецка стоила 4,5 гривны, а сегодня – 7.
Кстати, о рабочих. Когда соотношение зарплатного фонда и численности рабочих достигло критических величин, во многих местах произошла естественная в такой ситуации маргинализация рабочей силы. Есть небольшая прослойка мастеров, знающих технологии и умеющих проследить за тем, чтобы выходил продукт, а не брак и чтобы слишком много народу не убилось сразу, мастеров, имеющих хорошую, очень и очень хорошую зарплату по местным меркам, мол, чтобы никуда не уходили. И есть основная масса людей, которые просто таскают и двигают всякие тяжести из точки А в точку Б, изредка делая что-то более интеллектуальное. Это чернорабочие, которых можно выгонять с работы и загонять обратно, набирая прямо с улицы и не боясь потерять квалифицированные кадры. Все, что было между этими двумя категориями уходит или уже ушло или вверх, или вниз. Вместе со всем хвостом, тянущимся за этим – семьями, социалкой и инфраструктурой под них. И никто уже не удивляется тому, что одна половина молодежи в рабочих поселках и небольших городках – алкоголики, а другая – наркоманы. Злобу только копят, но не удивляются.
Кстати, к вопросу о том, кто кого кормит на Уркаине и кто чиста реальные деньги зарабатывает. Естественно, что на конечном продукте той же сталеплавильной промышленности, ушедшем за границу, рабочие, которые его непосредственно создали, заработают меньше всех. Но если этих рабочих не будет и они ничего не сделают, никто ничего не заработает вообще. По нулям. Так что говорить о том, кто кого кормит, на основании того, кто сколько денег вносит в бюджет не совсем корректно. Доля Киева в промышленной продукции год назад была 5%, а в прибыли – 33%. Вот более или менее трезвый анализ ситуации на тот момент. Фактически, центр реального заработка денег находится на востоке, а вот центр трат этих денег существенно смещен на запад. Что и вызывает недовольство востока.
В том же Енакиеве весь город, а не только рабочие с ЕМЗ, понимает, что не будет завода – не будет города. Понимают это и обычные торговцы на рынке, и хозяева “салонов бытовой техники”. Хорошо бы такое понимание столичным жителям и в Киеве и, особенно, в Москве. А то помню как-то втирал мне московский работник торговли про то, что торговля в его лице пребудет всегда, при любых раскладах, а будут ли работать заводы или нет – черт с ними…
Кстати, об инфляции. Деньги, конечно, “всеобщий эквивалент”, овеществленный труд. Да вот беда эквивалентов этих в каждом обменнике по три наименования минимум. Поэтому, придавая эквиваленту некую националистическую черту, можно сказать, что национальная валюта – эквивалент труда нации, а движение ее курса – показатель того, насколько востребован труд нации относительно других. Фактически, как я уже говорил давным-давно, национальная валюта – этакие бездивидентные акции государства. И долларов можно печатать очень много, пока Америка занимает удобное положение в мире, пока ее дела идут вверх, пока востребованы ее услуги и по всемирному менеджменту, и по простецкому всемирному крышингу.
Так вот при отсутствии чуда внешнеэкономического происхождения, инфляция гривны на Украине неизбежна, причем нарастающая. Ее можно кое-как отсрочить, но это всего лишь выигрыш времени, причем исключительно ценой того, что потом она будет еще более быстрой. Труд все более значительных масс людей будет все менее востребован и все более дешев. То, что для этого подпечатают пустой бумаги с цифрами, не причина а следствие действия экономических и политических сил. И инфляция будет, пока народ не переедет куда-нибудь с Украины или не вымрет. Потом можно будет снова произвести деноминацию 1 к 1 000 и снова “стабильность”. И так вплоть до вступления оставшихся в живых счастливчиков в зону “евро”.
При движении на восток европейской сферы влияния, которая начала расширяться сразу после падения СССР и объединения Германии, с образованием центра силы, страны, попадающие в нее, как бы жертвуют своими национальными интересами во имя светлого будущего новой Европы, которое, может быть, вернет им их жертву с торицей, когда те из их жителей, что выживут, смогут стать полноценными европейцами. А для этого, естественно, необходимо движение дальше на восток. То есть немцы “завоевывают” поляков, чехов и румын, которых толкают на “завоевание” Балтии, Белоруссии, Украины, Молдавии, эти же в свою очередь по логике процесса пойдут сами или будут вытеснены в Россию.
Вообще, с точки зрения геополитики, любая прозападная верхушка в Киеве в наши дни – это команда лихих разводил, которая, заручившись поддержкой всех тех групп населения, которые только можно раздобыть, кидает их после выборов, сдавая их интересы Западу. Именно поэтому, кстати, Ющенко не устраивает уже и многих западенцев, прочащих на его место Тимошенко. Наивные люди. Не понимают, что она их разведет на проголосовать, а потом пидманёт почище Ющенко. Кстати, нет ничего удивительного в том, что Ющенко ищет опоры во все более радикальных кругах западной Украины. Менее радикальных уже всех развели, они уже все поняли и на все это забили.
Вообще, в киевских верхах народец сидит весьма умелый. Радует меня, например, позиция Киева по вопросу цен на газ. Я не знаю, как именно общаются Ющенко и Путин на тему газа, но механизм примерно ясен:
– Владимир Владимирович, ну вы же понимаете, что если вы поднимете цены на газ, то больнее всего это ударит по русским на левобережье? Понимаете. Так зачем поднимать?
То есть Киев во-первых имеет деньги с Донецка, как и со всего востока Украины, во-вторых он имеет дешевую энергию, шантажируя Москву судьбой того же Донбасса, которому по факту закрытия местных предприятий как неконкурентоспособных после установления новых цен на газ придется в полном составе ехать в Россию и искать там работу, которой там особо и нет.
В общем, модель поведения бандита, который ждет прибытия сообщника на машине, приставив пистолет к голове заложника, зараженного смертельным вирусом. А “хорошие парни” с вакциной стоят рядом и по приказу бандита перекидывают одну за другой пачки казенных денег из казенного кармана в саквояж оного бандита. Больному без вакцины жить осталось пять минут, все эти пять минут “хорошие парни” могут кидать деньги в саквояж бандита, вопрос только в том, успеет ли приехать евросообщник до того, как заложник пребольно двинет бандиту локтем и перехватит пистолет. Потому что никому не охота умирать только потому, что кто-то вовремя не приехал за бандитом.
Кстати, что касается оружия. Я не буду пересказывать байки местных ребят про то, как были вооружены люди год назад. Есть мнение, что на ту уже УНА-УНСО пули тратить не понадобится – умрут от зависти, только увидев подобный арсенал. Впрочем, это все байки, конечно же. Особенно про пропавший где-то в этой местности эшелон с оружием бывшей ГСВГ. Не верьте ни единому слову. Брехня-с.
Скажу опять же только про то, что сам видел и слышал. Судя по тому, как часто попадались посреди местного пейзажа охотники по дороге из Енакиево в Донецк, такая вещь как двухстволка есть здесь в деревне у каждого. Что касается горожан, то словосочетание “коктейль Молотова” в разговоре со мной первыми, как правило, произносили они.
Естественно, в Киеве сидят не дураки и меры принимают. Не знаю что там творится с расположением и лояльностью воинских частей, слухи ходят самые дикие. Наименее дикий слух касается милиции. Мол, привозили еще весной или в начале лета порядка полутора тысяч западенцев, милиционеров или из внутренних войск, под видом борьбы с преступностью. Борьба с преступностью заключалась в том, что оные граждане ходили патрулями по разным районам города в пропорции 1 к 1 к 1, один рядовой, один сержант и один офицер и осматривались. Естественно, сомнения в том, что вот именно так все в точности и было, есть и не малые, однако крен в сторону комплектации Киевом силовых ведомств западенцами должен быть. Исключительно как ответ на отношение местных к органам власти и их представителям. Говорят, с неделю назад или около того два милиционера попробовали влезть без очереди в троллейбус в Донецке. Что им там понадобилось без очереди? Сидя что ль ехать хотели? В общем, били их прямо там, дружно, всем скопом, от души. В качестве спасителей выступила охрана ближайшей крупной торговой точки. Кстати, будете в Донецке, поищите на улице милиционеров. Так, ради прикола, может найдете.
В общем и целом народ здесь к силовому противостоянию готов. Потому что осознает реальность обещания Тимошенко, данного на майдане – обнести Донбасс колючей проволокой. Народ готов психологически, а материально, я думаю, все необходимое на первое время найдется. Со “вторым временем”, как всегда, сложнее, но не о том сейчас речь. Запад готов в ответ на любое заметное силовое действие ввести на востоке ужесточенный режим с мотивацией “Мы такого на Украине не потерпим!”. Однако ж что считать заметным? Опять же ходят дикие слухи о том, что уже вытворяют неизвестные борцы с режимом Ющенко.
Стреляли…(с)
В прессу, естественно, ничего не просачивается. При всем своем нежелании допустить это самое, нынешние киевские верха этого самого весьма опасаются. Тому, как это “непросачивание” организовывать, местная пресса, похоже, научились у старших коллег с запада или у их учеников в Москве. В общем, местным Че Геварам осталось только заматереть до того, чтобы подкинуть Киеву такое шило, которое в мешке просто не утаишь.
Ибо, опять же, есть здесь такое мнение, что нынешние маргинальные политики, не разговаривающие уже, а кричащие с трибуны все равно “сольют” своих подопечных с их интересами во время очередного пика политической борьбы. Никому не хочется в это верить, но слишком уж недавно по местным меркам суждено было всем отведать яда политической незрелости лидеров, неуверенности. Сказал бы трусости, да нет у меня такого права, оно только у местных есть. Им в случае чего впрягаться в гражданскую войну всем скопом и в обязаловку, а нам – по желанию.
Кстати, о местных. Помните я цитировал малого бизнесмена? Так вот товарищ действительно не глупый и даже в российских реалиях кой-чего сечет. Говорит, самый оптимальный вариант – новый пакт Молотова-Риббентропа, чтобы миротворцы встали по берегам Днепра, с одной стороны – русские, с другой стороны – европейские. Да вот беда – не объяснишь человеку, что Россия сейчас на такое не способна. Как он там сказал про перспективы Украины… “При том, сколько долговременных рисков это правительство заложило в свою политику, если до апреля ничего не произойдет, я из страны сваливаю…” Это, кстати, к вопросу о патриотизме малого бизнеса и бизнеса вообще.

Продолжение следует в каментах.

Часть 2. Россия.

Предостаточно было в моей жизни неприятных и сложных моментов. Последний случился, когда мы с Димой (http://www.livejournal.com/users/coretvertebrum/) зашли на семинар по вопросам русского языка на Украине, который проводился в одной из донецких школ с участием местных филологов и юристов, активистов русских общественных и политических движений, школьных методистов и учителей.
Сидим тихо, слушаем, я конспектирую. Вдруг нам дают слово. Как приехавшим из Москвы. И тут же фраза из зала: “Да, да! Расскажите, почему нам Россия не помогает!” Вполне естественный вопрос. Почему не одному, не двум, не десяти тысячам даже, а миллионам русских здесь, на Украине, Россия не оказывает никакой помощи в отстаивании их интересов…
Да… Если кто не знает, граждане, после того, что произошло год назад самый популярный политик на востоке Украины уже не Янукович. Нет, куда ему. Путин. На него вся надежда. На него и на Россию местные буквально молятся, ожидая, когда же, когда Россия протянет руку помощи. Россия здесь – идеализированная страна, в которой успешно идет борьба с олигархами, в которой у людей есть работа, в которой есть Москва, где живут москвичи, которые могут себе позволить быть лентяями…
И что я должен был сказать этим людям, я, вроде как приехавший из этого самого земного рая? Что Кремль куда больше чем судьбой Донбасса или Приднестровья заинтересован тем, кому в России сидеть на нефтяной трубе? Что “борьба с олигархами” идет только с помощью других олигархов, которые уже подумывают как бы убрать самого Путина с его претензиями на то, чтобы дать народу спокойно и сытно пожить за их счет? Что этот самый народ вторично, подобно 1998-му году, загоняет себя в ловушку кризиса своими же собственными руками, пусть и не без помощи тех же олигархов? Что лентяем ты в Москве можешь быть, только вот вряд ли на заработанное лентяйством сможешь прокормить семью? В общем, я им именно это все и сказал. Как ни тяжело мне было говорить людям всю эту суровую правду жизни.
Увы. Рая нет, бога всемогущего нет. Есть местность и люди на ней. Есть Путин – президент, с огромными номинальными полномочиями, но с такой структурой власти, которая любое его решение сможет исполнить в соответствии с текущей политической и экономической конъюнктурой. И сам Путин, а он не дурак, это прекрасно понимает, поэтому, чтобы не оказаться в дураках, не отдает приказов, которые будут исполнены с точностью до наоборот.
Это ж самая сокровенная тайна российской и украинской политики нашего времени. Еще не поняли? Путин – это наш Кучма. Человек, который аккуратно, половинчатыми мерами вынужденно затирает и запинывает в дальние углы все те проблемы, которые надо решить здесь, сейчас и сегодня. И поэтому в 2008-м, если мы до него дотянем, нас ожидает украинский 2004-й по полной программе. И наш аналог Ющенко, тот же Касьянов, например, придет к президентской власти, спекулируя на неразрешенных Путиным проблемах только для того, чтобы окончательно их неразрешить и, если получится, смотать удочки до того как страна развалится. И преемник Путина с 90% вероятностью повторит “подвиг” Януковича годичной давности. Впрочем, чего ждать 2008-го года, пробный майдан нам в Москве могут устроить уже на 4-5 декабря этого года. Посмотрим, как на него отреагирует наша власть, насквозь пронизанная силовыми линиями уже российского оранжада. Кто-то, помнится, хвалился, что его друзья, футбольные фанаты, разгонят любой майдан. Разогнать-то разгонят. А вот кто приказ отдаст?
Что я еще сказал людям? Просили русской идеи, просили книг, газет, листовок современных русских публицистов и философов. Говорили, что статьи того же Холмогорова распечатывали и ксерили – на полном самиздате живут. Я говорю, что ничего подобного не светит – государство этим заниматься не будет. Разве что общественные организации вроде того же РОДа. Спрашивали, какие издания могут взять статьи о судьбе русских на восточной Украине. Кроме рустраны.ру и “Спецназа” я даже и порекомендовать ничего не смог. Кого еще судьба русских за рубежом интересует сейчас больше, чем тюремная диета Ходорковского да бюст очередной ксюшисобчак или машигайдар? Пишите в комменты, передам координаты редакций местным заинтересованным лицам.

Оказалось, есть на семинаре местные журналисты. Пробовали пробиться в Москву с хорошими, талантливыми, как им сказали, статьями, но… “наших читателей эта тема не заинтересует”. Что я могу сказать? Такие там читатели. Российская пресса, это же, если брать по тиражу, пресса московская и питерская. Ей бы за столичную жизнь перетереть в сто первый раз, и то хлеб. А региональная пресса по уши в местных проблемах. Кто читает газеты? Две столицы…Остальная страна на них воблу чистит.
Грустно это все. Я еще напишу отдельно, если успею, про этот самый семинар. Пока что подытожу опыт общения с местными жителями. На Россию смотрят как на икону, как на последнюю надежду и не могут понять, почему она молчит. На Путина смотрят как на настоящего народного президента, как на доброго царя, который русских спас и от злых чеченцев, и от олигархов. Ну и как люди посмотрели на меня, после того, как я им сказал, что у нас тут на самом деле? Вот.

Часть третья. Чуть не забыл.

Чуть не забыл написать, за что люблю политического комментатора Михаила Леонтьева. А вот за то, что человек журналистом назвался и занимается журналистикой. А не выясняет, у кого есть девушка, а у кого ее нет. И именно поэтому о будущности украинской государственности он все написал еще год назад. Вот здесь (http://www.apn-nn.ru/?chapter=comment_s&id=144&banrot2_id=2).
Вот как люди работают, когда у них есть девушка… Это вам не Ваня Давыдов с “Русских ночей”.

Эпилог.

Дело было не в Енакиево. Дело было не в Донецке. Дело было в Киеве. Мы шли по темной улице и знакомый киевлянин, активный участник местной политической жизни, спросил меня:
– Когда же война? Нормальной жизни хочется, нормальных отношений. Враг-друг, свои-чужие… А это…
Что ответить ему? Давайте представим самый худший вариант – что миномета у Красного блицкрига(ТМ) нет и помидоры кончились, что 4-5 декабря в Москве либералы одержат победу на московском майдане, что в Киеве ни вообще на Украине ни 20 ноября, ни 22-го, ни в декабре ничего интересного не будет…
Аллах, конечно, акбар. Но есть ведь и другие политэкономические факторы. А, следовательно, никуда не денется украинский вопрос от своего разрешения. И когда перестанут прельщать народ даже самые маргинальные из политиков, когда все в результате кончится тем, что начнется второе Приднестровье. Где будем мы?
Мы будем сидеть в своих конторках, выщёлкитвать себе мышками и клавишами условные единицы так же, как и все наши нынешние читатели, и ждать. Ждать недолго, полгода примерно, максимум год…
Да, мы оставим теплую Москву, залитую по ночам мириадами огней, оставим ради призрачного отсвета окопной буржуйки. Мы оставим у голубых экранов ТВ наше старшее поколение, сломленное гайдароцидом и распадом СССР и махнувшее на нас, непутевых, рукой. Мы оставим наших девушек, которым хочется домашнего очага и стабильности, и которые смотрят снисходительно на игры в настоящих мужчин только до тех пор, пока они остаются играми. Мы, ни с кем не советуясь, не согласуясь друг с другом, удивительно одновременно закинем за спину свои сидоры и погрузимся в плацкартные вагоны. И узнаем друг друга по нехорошему блеску в глазах.

– Скажите, могу я узнать, чем вызвана эта проверка документов?
– Глаза у тебя плохие, парень.
– А у этих, что, хорошие, что ли?
– Так они наркоманы, с ними всё ясно.

Зачем? Почему? Кто виноват? Спросите у наших родителей, которые в тяжелые времена отказывали себе во всем, продавали семейное золото, чтобы было чего пожрать и занимали в долг, но почему-то, иной раз беспрерывно скитаясь с места на место, с одной квартиры на другую, не бросали, тащили за собой эти бесчисленные томики, в которых написано не о том, как завоевать друзей, а о том, как нажить врагов. Не о том, как заработать много-много денег, а о том, как этого так и не сделать. Старые-старые книги, но почему-то такие нужные…
Знаете ли вы, что такое настоящий вальс отражений по-переслегински? Это когда поздней осенью 2005 года вы входите в бедную хату в частном секторе маленького городка Енакиево и обнаруживаете среди скромного крестьянского быта книгу “Битва при Ваграме” древнего советского издания, заложенную на середине… Такие дела.
Впрочем, что это я только о худшем варианте… Всякое может быть. Даже такое.

13 myśli w temacie “Andriej Morozow: Ukraina – język, gospodarka i droga do wojny

  1. //wielomszczyzny//

    Tak wyrywkowo na „gorąco”, bo jak zagłębię się w lekturę właściwego tekstu, to zapomnę.

    Duet Wielomskich to jeszcze zdiagnozowałem jakiś rok przed zamknięciem portalu Prawica.net. Czyli kilka lat temu.

    Kurdę, jak une mi waniały fałszem, obłudą, gnojem wręcz. SALONOWYM, sanacyjnym, podszytym parchem, ku…a, gnojem. A na taki jestem wyczulony niebywale.

    W swych talmudycznie(!) erystycznych i elokwentnych „uniwersytecko” publikacjach koszerne małżeństwo Wielomskich, pozujących na SZLACHTĘ (chyba od 13 zaginionego plemienia Israhella), wzbudzało już wówczas na Prawicy.net we mnie uczucie obżydzenia i wywoływało mdłości.
    A to z racji tego, że nie czułem w nich ani grama Polskości. To jest stadło oślizgłych żmij, fałszywych do cna.

    P.S. Podobne uczucie wywołują u mnie liderzy i czołowi publicyści Falangi, Lisiecki i ten drugi. Niby polscy patrioci, a mają coś w sobie takiego, (nie tylko w tekstach), że krew w żyłach się mrozi, a sierść na plecach staje dęba.

    P.S.2 Gdy doczytam całą pulikację do końca, to może jeszcze coś dodam.

    Dziękuję za kolejny artykuł.

    Polubienie

    1. Kmieciu siedzisz w jakiejś równoległej rzeczywistości marząc o Stalinie. A szwiat idzie naprzód. Oferuje Ci Stalina w stylu hardkorowym. Za Stalina było ograniczenie pewnych praw, teraz już pozbawienie wszystkich. Rosja też jest członkiem G20. Podczas, gdy intrenety pasjonowały się wycofaniem Rosjan z Chersonia, pociskiem w traktor, w Bali przyjęto deklarację o najbliższych planach dla ludzkości (według głównych sruli dla „zasobu, roju albo kapitału {który można użyć np. do ogrzewania}) https://www.whitehouse.gov/briefing-room/statements-releases/2022/11/16/g20-bali-leaders-declaration/
      Trzeba wiedzieć na jakim świecie żyjemy chyba, że celowo chowamy głowę w piasek uciekając od rzeczywistości. Tu nie ma szans, bo i tak nas dopadnie.
      W Rosji być może jest jeszcze większa cenzura i po koleżeńsku należałoby im powiedzieć dokąd są prowadzeni a nie ogłupiać projekcjami, które nie mają szans na byt przy dalszej bierności populacji. Chciałam znależć tekst deklaracji po polsku ale merdia podają tylko informację przeżutą na pierwszym miejscu z potępieniem wojny na Ukrainie.
      A krytykowana Pani Wielomska prowadzi na y.t. stronę pro vita bona, gdzie pokazuje realizowaną najbliższą przyszłość m.in. dla Kmiecia.

      Polubienie

      1. Dajcie Bogowie (byle nie pochodzenia koczowniczego), obym znalazł się jak najdalej od tej przyszłości, którą Mamełe Wielomska realizuje „pro KOSHER vita bono” wraz ze swoją gorszą(?) połówką…

        P.S. O św. Józefie Stalinie i tym co On ograniczał, a w zasadzie kogo, to Pani nie ma najbledszego pojęcia, poza tym, jakie demokracja wtłoczyła Pani do główki na przestrzeni szczególnie ostatnich 30 lat.

        Polubienie

    1. Bardzo dziękuję za reklamę mojego tekstu na Pana blogu. Nawet Pan nie wie, ile pieczeni da się dzięki temu usmażyć naraz na „wolnym ogniu”. Po pierwsze szanuję Pana PRZYJAZNY GEST. Po drugie – dziękuję za Pana CZAS I PRACĘ. Za WOLĘ zrobienia czegoś z tym, co nas otacza w przestrzeni „wirtualnej”. Zarzuty @Oświat pod Pana publikacją są bliźniaczo podobne do komentarzy dezawuujących moją publikację w innym miejscu, gdzie była reklamowana. A na oceny niech się Pan nie skarży. Raczej niech Pan dziękuje, że „gang Olsena” za zbrodnię pokazania, że mój blog istnieje jeszcze Pana nie zbanował. W końcu nie robią już „kiełbasy” na odsłonach reklam, przeszli na „sponsoring bezpośredni”. Proszę obserwować sytuację i LICZYĆ rozmiary „reakcji”. Czegoś się Pan dowie …. a i ja też.

      W sprawie Wielomskiego wypowiem się później. Znam jego działalność na gruncie publicystyki internetowej i działalności „naukowej”. W obu obszarach działania tego człowieka są dla Polaków narodobójcze. Jestem pod wrażeniem Pana intuicji,

      Ma Pan wiadomość w wiadomej skrzynce pocztowej.

      Polubienie

      1. //Ma Pan wiadomość w wiadomej skrzynce pocztowej.//

        Przepraszam, że dopiero teraz, ale odpisałem.

        P.S. Do Czytelników.
        Mój blog na Neonie, do którego przenosi kliknięcie w mój pseudonim (nick) to już tylko archiwum moich dotychczasowych publikacji.
        Ten portal – Neon – został zamordowany przez syjonistyczną bandę rok temu, finansujący to słup Opara chyba nie miał nic do gadania.
        Ale w odróżnieniu od bezczelnego zamknięcia portalu Prawica.net Neon został poddany zdychaniu „naturalnemu”. Żeby wyglądało, że to nie za sprawą żydowskiego antypolskiego zamordyzmu.

        Tak więc, jeśli mi sił starczy i chęci, to zaniebawem podam swój nowy adres, pod którym będę publikował.

        Polubienie

  2. https://naszeblogi.pl/comment/395581#comment-395581

    „Żydowscy oligarchowie Federacji Rosyjskiej (posiadający izraelskie, szwajcarskie, brytyjskie, cypryjskie … itd. paszporty) w porozumieniu z żydowskimi oligarchami Ukrainy, za pośrednictwem aktorów: Zełenskiego i obecnego sobowtóra zmarłego na przełomie 2006/2007 na raka figuranta-Putina, marionetkowych/teatralnych administracji obu państw, pod patronatem żydowskiej zachodniej banksterki, budują (zgodnie z planem rabina Menachema Mendela Schneersona) za sprawą SWO tą Wielką Chazarię, też popychają do przodu agendę NWO.

    @Poliniak napisał:

    „1. „Putin” nie jest „katechonem”. Rosja wciąż jest „anglo-saską” (żydowskiej banksterki) kolonią. W latach 90 z marionetkową administracją, „trupą teatralną”, z Jelcynem, następnie sobowtórami Jelcyna, a od lat 2000 z takowymi figurantami, na czele z Władimirem Putinem, kolejno (po śmierci ex-KGBisty na raka) jego sobowtórami. Wszystko jak było, tak w dalszym ciągu jest jedną wielką fikcją. Traktuje o tym wybitny film bohaterskiej Svetlany Lada-Rus Peunovej & prawdziwych rosyjskich patriotów z projektu „Oszukana Rosja” – „Czy Rosją rządzą sobowtóry Putina?”/”Россию уничтожают двойники Путина?”. Polecam zapoznać się z całokształtem twórczości „Обманутая Россия”/Svetlany Lada-Rus Peunovej, jak też i zachęcam do odwiedzenia grupy wsparcia powyższego projektu na VK – skvoz_apokalipsis .

    2. Trwająca SWO jest realizacją NWO, Agendy 2030, The Great Reset – celową eksterminacją tak Ukraińców jak i Rosjan/”Rosyjskich”. „Dziwną wojną”, na każdym kroku sabotowaną przez marionetkową/teatralną „administrację FR”, obliczoną na definitywne złamanie narodu rosyjskiego i kontrolowany rozpad Federacji Rosyjskiej, z jednoczesną budową (zgodnie z planem rabina Menachema Mendela Schneersona) Wielkiej Chazarii – z terenów Międzymorza i zachodniej części FR. Dowiedzieć można się o tym między innymi z merytorycznej publicystyki – analiz, tłumaczeń z niezależnych rosyjskich komentatorów takich jak I. Girkin, W. Kwaczkow, A. Morozow, R. Doniecki, L. Wierszynin … – autorstwa polskiego, prorosyjskiego, nacjonalistycznego blogera Światowida. „UKRFront – Światowid” – koniecznie trzeba przeczytać!

    Pozdrawiam.”

    .https://youtu.be/1GzsK-P-Unc –> „Czy Rosją rządzą sobowtóry Putina?”

    .https://vk.com/skvoz_apokalipsis –> Grupa wsparcia projektu „Oszukana Rosja”

    .https://swiatowid.video.blog/ukrfront/ –> UKRFront – Światowid”

    P.S. Z całego „PiSowskiego kur***ołka”, jakim jest portal „Nasze Blogi”, na uwagę zasługuje wartościowa publicystyka blogera @smieciu – https://naszeblogi.pl/users/smieciu – nie wiem, czy Pan Światowid kojarzy? IMO, warto byłoby pozyskać Pana @smieciu jako komentatora na swoim blogu? Pozdrawiam.

    Polubienie

    1. warto byłoby pozyskać Pana @smieciu jako komentatora na swoim blogu?

      Warto, tylko jeśli pan @smieciu wie o istnieniu mojego bloga z Pana komentarzy na naszeblogi i się nie pojawił, znaczy, że nie jest zainteresowany.

      Jestem BARDZO wdzięczny za Pana popularyzację mojego blogu, szczególnie w środowisku kamrackim.

      Pozdrawiam.

      Polubienie

      1. //Warto,//

        Żartuje Pan @Światowid, prawda?

        Jakoś nie chce mi się wierzyć, że Pan, właśnie Pan, uważa, że warto byłoby owego @smieciu (punk – po anglikańsku) pozyskać do aktywnej tu bytności.
        Przecież to osobnik około 50-60 lat, który nie wyrósł z Jarocina, glanów, czerwonych dżinsów, irokeza na łbie, i kolczyków w nosie.
        Anarchiści, a takim jest wzmiankowany, to ostateczne przygłupy, oderwane od życia w społeczeństwie LUDZKIM, bujające w jakichś dzikich obłokach wspólnych „oddolnych” przedsięwzięć (anarchizm i wspólnota to encyklopedyczna definicja oksymoronu!).

        No, chyba że @smieciu przydałby się tu Panu, żeby miał Pan kogo, nomen omen, glanować 😀

        P.S. Ban na Neonie jest jak TYMCZASOWY areszt wydobywczy w demokratycznej III Ry/Py Polin.
        Miał mi się skończyć o północy z 11 na 12 grudnia (taki dostaję komunikat po zalogowaniu na swoje konto na Neonie) . Ale trwa dalej…

        Polubienie

        1. Szczerze mówiąc nie znam bliżej twórczości ani poglądów pana „@smieciu”. Ruch anarchistyczno-punkowy z jego narkomanią, hasłami typu „jedna rasa – ludzka rasa” i różnymi innymi lewackimi teoriami to antynarodowa dywersja i patologia/dekadencja. Istotą absurdu anarchizmu jest niemożliwość jego przetrwania w międzynarodowym otoczeniu. Zresztą jako Polacy znamy dobrze z historii I RP efekty anarchii – ona zakończy się powstaniem „księstw magnackich”, na tyle słabych, że w przypadku inwazji prawdziwego państwa jedynym ruchem, jaki pozostanie książątkom – to będzie uznanie władzy najeźdźców.
          Ad. P.S.
          Cóż, pewnie jak Pan napisze do jakichś neonowych kapo w tej sprawie – może Pana odblokują. Tymczasem proszę o linka do Pana nowego bloga na wordpress.

          Polubienie

Dodaj komentarz